wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 10

   Kamil siedział przy stoliku. Sam. Szkicował.
   Wszyscy podejrzewali jego. A on nie miał z tym nic wspólnego. Na prawdę.
   Nagle jakiś cień padł na szkicownik.
- Mogę się przysiąść?
Podniósł głowę. Spojrzał na autora pytania. Nie dał po sobie poznać, jak bardzo się ucieszył.
- Jasne.
   Wiktoria położyła tacę na stole i usiadła obok niego. Oboje milczeli. Kamil zawzięcie kreślił po kartce. Wiktoria zerknęła ponad jego ramieniem na rysunek.
- Cudowne - szepnęła.
   Spojrzał na nią. Kąciki jego ust uniosły się nieco.
- Tak myślisz?
   Kiwnęła głową.
- To jest przepiękne - powiedziała. - Też bym chciała mieć taki talent jak ty.
- Do tego, żeby tworzyć coś pięknego wcale nie trzeba mieć talentu - tym razem autentycznie się uśmiechnął. - Ale jak chcesz, to mogę spróbować nauczyć cię rysować.
   Oczy jej rozbłysły.
- Naprawdę mógłbyś? Byłoby cudownie!

*  *  *
   Szła ulicą. Padał lekki deszcz. Ściemniało się.
   Boże, jaka z niej była idiotka. Nic nie zauważyła. Jak mogła? Nie dość, że go odtrąciła, to jeszcze poszła do Maćka. Boże. "Idiotka. Kretynka. Debilka bez uczuć". Wymyślała sobie coraz to bardziej obraźliwe wyzwiska.
   Zerknęła na zegarek. Za kwadrans powinna być już w szkole, jeżeli nie chce mieć problemów.
   Przyspieszyła.

*  *  *
   - Nie rozumiem - powiedział nagle Kamil.
- Czego?
   Szli do biblioteki.Kamil, jak to ostatnio często mu się zdarzało, był posępny, miał spuszczoną głowę. Wiktoria wręcz przeciwnie - promieniała radością. Mało brakowało, a zamiast iść - skakałaby.
   - Dlaczego ty się w ogóle do mnie odzywasz? - Przyjrzał się jej uważnie.
- To znaczy?
- Od tego incydentu z Oskarem, chyba nikt się do mnie nie odezwał ani jednym miłym słowem. A ty - nie dość, że nie powiedziałaś jeszcze ani jednego złego słowa na mój temat - to jeszcze normalnie ze mną rozmawiasz.
   Stali pod drzwiami biblioteki.
- Ej - Wiktoria opuszkami palców dotknęła jego przedramienia. - Wiem, że ty nie miałeś z tym nic wspólnego.
   Kamil nawet nie umiałby wyrazić słowami tego, jak był jej wdzięczny. Zamiast coś powiedzieć - uśmiechnął się.

*  *  *
   Pukanie do drzwi. Bartek poszedł otworzyć.
- Jest może Konrad? - w drzwiach stała Klara.
   Drzwi były tak otwarte, że dziewczyna nie mogła zobaczyć chłopaka siedzącego na łóżku. Konrad błagalnym wzrokiem patrzył na Bartka.
- Nie ma.
   Zamknął drzwi.
   - Dlaczego jej unikasz jak ognia?
- Nieważne - mruknął Konrad.
- Ważne.
Bartek usiadł obok niego.
- Co się stało?
Konrad westchnął.
- Lubiłeś kiedyś jakąś dziewczynę...? Ale wiesz, nie jako koleżankę tylko... tylko...
- Tylko jako dziewczynę? - uśmiechnął się Bartek. - Chyba wiem, co masz na myśli.
- No właśnie... I ja... powiedziałem Klarze...
- Powiedziałeś JEJ? - chłopak był w WIELKIM szoku.
- Uhm...
   Kolega poklepał go po plecach.
- I nie wiesz teraz, co zrobić, prawda?
- Nnooo...
- Lepiej posłuchaj Doktora Bartka - zaśmiał się chłopak. - I idź z nią pogadaj.

*  *  *
   Wiktoria przysunęła się do Kamila. Kasztanowe loki połaskotały go po policzku.
   - Musisz zapamiętać, żeby nie przyciskać za mocno rysika, bo wtedy efekt nie będzie zachwycający...
- O tak? - zapytała dziewczyna. Uśmiechnęła się, gdy ją pochwalił. - Jesteś świetnym nauczycielem.
- A ty się szybko uczysz.
   Odwzajemnił się jej uśmiechem.
   "Uśmiech to taka cudowna rzecz, która potrafi od razu przywrócić człowiekowi chęci życia" pomyślał.

~~

Krótki rozdział. Nie pasowało mi wstawiać tutaj czegoś więcej.

sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 9

   - Konrad, zaczekaj!
Chłopak zatrzymał się. Odwrócił się i spojrzał w stronę biegnącej Klary. A co kryło się w jego spojrzeniu? Niechęć? Złość? A może obojętność?
- O co chodzi? - zapytał chłodno.
   Klara, sapiąc, odparła:
- Sły... słyszałeś o Oskarze?
- Oczywiście. Tak, jak cała szkoła.
- Myślisz, że Kamil może mieć z tym coś wspólnego?
   Prawdę mówiąc, Konrad też się nad tym zastanawiał. Uważał to za prawdopodobne. Ale nie mógł tego powiedzieć Klarze.
- Czemu tak się nagle interesujesz Kamilem? Najpierw nas totalnie olałaś i poszłaś do Maćka, a teraz nagle znowu chcesz się z nami przyjaźnić?! Przyszła koza do woza!!!
- Nie... - wyjąkała zdziwiona dziewczyna. - Po prostu... po prostu chciałam cię zapytać o to. Po za tym - dodała już pewniej - to JA jestem ta zła?! A jak ty ostatnio się zachowujesz?! Czemu tak dziwnie się zachowujesz w stosunku DO MNIE?
- Czemu? CZEMU?! Ty się jeszcze pytasz: czemu?! Zapytaj lepiej Maćka! Chociaż z drugiej strony - nie! Bo znowu zaczniecie mnie obgadywać i się całować, "księżniczko"! - krzyknął, naśladując sposób mówienia Maćka.
- Ty... ty nas widziałeś? - No tak. Teraz Klara była zbita z tropu. Konrad kiwnął głową. - Szpiegowałeś mnie?!
- NIE! Nie jestem chamski! Po prostu szedłem cię przeprosić. I was zobaczyłem.
- Nie rozumiem jednego - stwierdziła nagle dziewczyna. - Dlaczego tak cię denerwuje to, że spotykam się z Maćkiem?!
   Konrad szybko coś przemyślał. Nie ma sensu nadal tego ciągnąć.
- Bo cię lubię. Bardzo. W każdym razie - lubiłem - odrzekł chłodno.
   Odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem ruszył w stronę szkoły.
- Konrad! Konrad, zaczekaj!

*  *  *
   Kamil nie mógł się skupić na lekcji. Miał wrażenie, że wszyscy obwiniają go o sytuację Oskara. A tak na prawdę, nic nie było jeszcze pewne o jego stanie. Nauczyciele odmawiali udzielenia informacji na ten temat.
   Co mogło mu się stać? On - Kamil - na pewno nie był winie. Może ktoś go pobił? Może się wywalił na schodach  i uderzył głową o posadzkę, tracąc przytomność? Może zasłabł? A może...
   Przeszedł go dreszcz... A jeśli... jeśli ma to jakiś związek z tym, co czytali nie tak dawno w kronice?...
   - Eureka - szepnął tak cicho, że nikt nie mógł tego usłyszeć.
   Wyjął spod książki notatnik, który zawsze miał przy sobie, i zaczął szybko zapisywać swoje przemyślenia. Nauczyciel uśmiechnął się, widząc, że kogoś wreszcie na tyle zainteresowała fizyka, że zaczął sam - z własnej woli - robić notatki. Biedak, nie znał prawdy.
   Kamil coraz mocniej przyciskał ołówek do kartki. To musiało mieć jakiś związek z tą sprawą! Musiało!
   Podskoczył na krześle, gdy zadzwonił dzwonek na przerwę. Zamyślony, spakował rzeczy i wyszedł z klasy.
   Nawet się nie domyślał, że dwie osoby bacznie obserwowały jego poczynania...

*  *  *
   Jedną z tych osób był Kuba, który właśnie wszedł do pokoju.
- Co tak skrobałeś na fizyce? - zapytał, widząc Kamila leżącego na łóżku. Oprócz nich w pokoju nie było nikogo.
- Hę?
- Pytam, co pisałeś.
- Doszedłem do pewnych wniosków.
- Aha.
   Kuba zabrał się za odrabianie lekcji. Nie zadawał mu więcej pytać. Wiedział, że i tak sam zacznie mówić. Takie są zasady psychologii, nie?
   Ale, o dziwo, minęło 10 minut, a Kamil się nie odezwał. Zapytać go? Nie, lepiej nie. A może jednak...
    - Jesteś ciekawym przypadkiem - odezwał się w końcu Kuba.
- Hę?
- Pod względem psychologicznym, oczywiście. Każda inna osoba, zachęcona w ten sposób do opowiadania, zaczęła by gadać. Ale nie ty.
   Kamil wzruszył ramionami.
- Nie ma sensu, żebym ci o tym mówił. I tak nie zrozumiesz.
- Jesteś pewien?
- Raczej... Nic nie zrozumiesz. To mogą zrozumieć tylko Konrad i Klara. Ale ich najwidoczniej to nie interesuje. A zapowiadała się piękna przyjaźń... A teraz co? Klara i Konrad się pokłócili ze sobą. A Konrad ma do mnie wąty o to, że przyjaźnię się z tobą.
   Kuba, zdziwiony, uniósł brwi.
- Przyjaźnimy się?
   Kamil uśmiechnął się.

- A nie?