piątek, 20 lutego 2015

Próbna 14.

Puściła go, nie zdawała sobie sprawy z tego co robi.. kochała Konrada, nienawidziła Maćka, a w Nicku była kompletnie zauroczona.. Co ma zrobić? - zadawała sobie przez cały czas to pytanie, pakując walizkę. To już koniec, wychodzi ze szpitala, a on będzie jeszcze tu siedział.. Koledzy go upili i zemdlał, tyle że po płukaniu żołądka musi dłużej poleżeć ...
- Kiedy się spotkamy? gdzie? - zaczął wypytywać Nick 
Mimo że nie chciała ranić Konrada, koniecznie chciała spotkać się z nowym wybrankiem.. cóż poradzić? 
- Jutro? O 21, koło lasu? - spytała z lekką obawą, gdyż nie była pewna czy uda jej się wymknąć o tak późnej porze.. 
- Oczywiście - rzekł uśmiechnięty Nie zapomnij o mnie, Proszę..
- " I gdy wiatr zga­si Słońce, by dać ciem­ne po­ran­ki, które nie są już tak ro­man­tyczne lecz wciąż upo­jone tęsknotą... Myśl o mnie. Myśl o mnie jak o Słońcu, które się po­jawi znów... Bo to Nasza nadzieja... "
0 Nie zapomnę, mój Szekspirze - powiedziała zarumieniona, po czym podeszła i delikatnie pocałowała go w policzek. - Na razie, do zobaczenia! - Dodała, po czym zatrzasnęła drzwi i poleciała na przystanek autobusowy, znajdujący się niedaleko szpitala. 

*
   Kuba uśmiechnął się ponuro do Kamila.
- Ja się czujesz? - zapytał.
   Chłopak wzruszył ramionami.
- W ogóle się nie czuję.
   Kuba usiadł obok niego.
- Nie, na pewno coś czujesz. Musisz coś czujesz. To byłoby niesprawiedliwe, gdybyś nic nie czuł. Wiesz, ilu ludzi marzy o tym, żeby nic nie czuć? To byłoby po prostu niesprawiedliwe wobec innych.
- Wobec ciebie też? - przyjrzał mu się uważnie.
- Co masz na myśli?
- Też chciałbyś nic nie czuć?
   Wykrzywił usta w grymasie, który powinien przypominać uśmiech.
- Nie - powiedział i wstał. - Życie bez uczuć byłoby nudnym życiem.
   Wyszedł z pokoju, nie domykając drzwi.

*

Chyba zwariowałam - myślała siedząc na przystanku autobusowym.. Przecież nie mogę zrobić tego Konradowi.. Nie jestem taka!

*

Klara siedziała na łóżku, trojaczek nie było.. Co się mogło z nimi stać? Zresztą, nie to powinno mi teraz zawracać głowę, mam o wiele gorsze problemy.. Pójść jutro na to spotkanie - mruczała pod nosem cały wieczór. Niczym " Żyć albo nie żyć! Oto jest pytanie.." Tak samo rozmyślała nad sensem jutrzejszej ucieczki ze szkoły.. A jak znowu spadnę? Tak właściwie, to czemu ja zemdlałam ? - zadając sobie na głos to pytanie, próbowała sobie przypomnieć co w tedy się działo.. Pamiętała tylko że gdy wieczorem chciała się przejść w pobliżu szkoły.. coś...coś AAAAAAAaaaaaa !~! - moja głowa! - zaczęła krzyczeć. Nie mogę.. nie dam rady.. ten ból.. Zasnęła.. Głowa opadła jej na poduszkę, delikatnie... a ona spała niczym słodki szczeniaczek.

*  
   Kamil siedział na ławce przed szkołą. Szkicował. Starał się o niczym nie myśleć, ale mu się to nie udawało. Chłodny, wieczorny wiatr grudniowy próbował wyrwać strony z jego szkicownika, ale chłopak z zaciętą miną nie zwracał na to uwagi.
   Podniósł głowę, gdy na kartkę, którą pokrywał prostymi liniami, padł cień. Stałą nad nim jakaś blondynka.
   - Cześć - uśmiechnęła się niepewnie. - Mogę usiąść?
   Przesunął się, robiąc jej miejsce na ławce.
- Nie zimno ci tu? - zapytała dziewczyna, otulając się szczelnie kurtką.
   Pokręcił przecząco głową.
- Dlaczego nic nie mówisz? Wiktoria twierdziła, że jesteś strasznie rozgadany - powiedziała, mając nadzieję, że wzmianka o Wiktorii coś zmieni.
   Nie myliła się.
   Gwałtownie odwrócił się w jej stronę.
   - Wiktoria coś o mnie mówiła?
- Aha - na twarzy dziewczyny pojawił się delikatny uśmiech. Wpatrywała się w czubki swoich butów. - Mówiła też, że masz wielki talent. Mogę zobaczyć, co rysujesz?
   Kamil zawahał się. Nie chciał tego nikomu pokazywać. Ale ta dziewczyna wydawała się sympatyczna. I najwyraźniej była przyjaciółką Wiktorii.
   - No dobra - westchnął. - Ale nikomu ani słowa, okej?
- Jasne!
   Pokazał jej rysunek.
   - Och, no tak - uśmiechnęła się, widząc jego pracę.
   
   I tak właśnie zaczęła się dziwna znajomość Kamila i Zuzanny.

*
   Kamil chciał, żeby Konrad obiecał mu, że pogodzi się z Klarą. A na to chłopak nie chciał się zgodzić. Dlaczego miałby być miły dla kogoś, kto złamał mu serce? I to dwa razy?
   Oczywiście jego przyjaciel to zrozumiał. Całkowicie wystarczyło mu zapewnienie, że Konrad będzie wobec Klary uprzejmy. Ale uprzejmy uprzejmością tak chłodną i tak obojętną, na jaką tylko dziewczyna - według niego - zasługiwała. Chciał, żeby przemyślała to, co zrobiła.
   Między innymi dlatego zgodził się pójść z Kamilem do Klary i porozmawiać z nią.
   Ale miał też osobisty powód.
   Miał nadzieję skasować z telefonu dziewczyny pewną wiadomość, którą wysłał kiedyś, i której - liczył na to - ona nie przeczytała.
*
   Konrad ucieszył się, że Klary nie było w pokoju.  Anka powiedziała, że zaraz wróci.
   Nie mógł nie zauważyć, że telefon Klary leżał na jej łóżku. Wziął go do ręki, odblokował  wszedł w nieodczytane wiadomości.
   Jego SMS tam był. Skasował go.
   Ale nie był on jedynym nieodczytanym SMS-em.
   Z ciekawości kliknął w wiadomość i odczytał ją.

"Przy blasku księżyca, przy nocnej ciszy 
mówię do Ciebie, Ty mnie nie słyszysz. 
I nawet nie wiesz, że ktoś o tej porze 
myśli o Tobie, bo spać nie może... 
Tęsknie.. Klaro! "

    Odłożył telefon, chociaż miał ochotę go rzucić z całej siły.
   - Kamil... - szepnął.
- Tak?
- Musisz załatwić o sam. Ja tutaj nie wytrzymał.

   I wyszedł z pokoju. 

~ ~

Jak ja kocham takie niespodziewane
come back'i!
Mvahahaha!

środa, 23 lipca 2014

Rozdział 13

    - Boję się - przyznałam, wyswobadzając się z jego objęć, chodź czuła się w nich tak bezpieczna...
- Och, cóż mogę ci rzec? Każde uczucie niechaj ci się zdarza: piękno i groza. Idź tylko dalej, żadne nie jest ostatnim.
   "Ma rację, każde jego słowa są piękne, mądre". 
- Nie będę już myśleć o tym śnie.. obiecuję. - powiedziała, po czym jeszcze raz przytuliła się do jego ciepłego ciała. 
   "Zwariowałam? Nie wiem, ale nie chcę go puszczać". Zasnęłaa otulona w jego umięśnioną brzuch, rękami związanymi ku jego szyi..twarzą w twarz, nawet ich nosy się stykały. Ona żyła jego oddechem, a on jej. Czuła bicie jego serca...
*  *  *
   Pierwszą rzeczą, zrobioną zaraz po tym, jak dowiedział się, że można ją odwiedzać, było, oczywiście, sprawdzenie godzin odwiedzin w szpitalu. Pasowało mu to, że były one wieczorem. Nie chciał się na nikogo natknąć, szczególnie na przyjaciółki dziewczyny. Nie lubił plotek. A gdyby go zobaczyły, jak idzie ją odwiedzić, niechybnie doszłoby do rozprowadzenia ich po szkole. Jego sprawą było to, co łączyło go z dziewczyną, co do niej czuł... No właśnie. Co do niej czuł?

*  *  *
    - Kkkklara!?!? Czy ty i on... Od kiedy to?! - krzyknął zdenerwowany Konrad. Emocje buzowały w nim coraz mocniej, chciał GO zabić.
- Kim on jest?! Od dawna wy tak?! - zaczął wrzeszczeć wniebogłosy..
   Klara szybko wyszła spod jego kołdry cała zarumieniona, jedna z szelek delikatnie opadła, przez co było widać jej pół piersi.. Zdenerwowana zakryła się kocem, a Konrad rzucił się na jej towarzysza... Jedno uderzenie w brzuch, kark ale Nicka to nie ruszało, był o wiele silniejszy.. 
- KONRAD! PRZESTAŃ! TO NIE TAK JAK MYŚLISZ! On mnie tylko pocieszał... - zaczęła krzyczeć i jęczeć jednocześnie. Nie spodziewała się tego po NIM...
   Nick nie dawał za wygraną, nie był chętny do walki, jedynie się bronił. Zdenerwowany uderzył raz z prawego sierpowego, a słabszy leżał na podłodze. Nie chciał mu zrobić krzywdy, chciał go po prostu uspokoić. Do pokoju weszły pielęgniarki i zaczęły wypytywać co się stało. Sytuacja się wyjaśniła, Nick nie miał większych kłopotów, jedynie Konrad nie miał już wstępu do szpitala. 
   Ostatnimi słowami pół przytomnego chłopaka były: Kochałem cię, a ty mnie tak zraniłaś...kolejny raz...

*  *  *
   Wymknął się. Oczywiście, musiał się wpisać do zeszytu wiszącego przy wyjściu z budynku szkolnego, który cały czas kontrolowany był przez dyżurujących nauczycieli. Miał nadzieję, że nikt go nie zauważył. Nikt, kto poświęciłby mu swoją uwagę i skojarzył fakty. Modlił się w duchu także o to, by nikogo ze szkoły nie było w szpitalu. Było to mało prawdopodobne. Wszak wylądowało w nim czterech uczniów szkoły, na pewno ktoś ich odwiedzał. W zeszycie, przed jego podpisem, widniało kilka nazwisk, wpisanych niedawno.
   Odgonił te myśli. Zajął swój umysł sprawą zostawionej wczoraj na biurku kartki. "K.K.K.". Trzy "K". Gdyby było tylko dwa "K"... Wtedy mógłby podejrzewać, że to dla niego. Konrad Kowalski. Ale nie. Liczba mnoga czasowników. Trzy "K". Kamil, Konrad... Kuba? Ale gdyby chodziło o niego, raczej autor pogróżki napisałby "J". "J" jak Jakub.
   K jak Kamil... To pewne. Kartka była na jego biurku.
   K jak Konrad... Dzielą ze sobą pokój. Może przypadkiem było, że kartka wylądowała akurat na jego biurku?
   A jeżeli... Jeżeli to nie był przypadek? Przecież ktoś mógł celowo położyć to na jego szafce. Ale ten ktoś musiałby wiedzieć, że ta szafka należy do niego. Ale czemu nie szafka Konrada?!
   Chyba, że... Chyba, że gdyby było na szafce Konrada, nie domyśliliby, kim jest trzecie K. A tak to... Jeżeliby się głębiej zastanowić... Czyżby  trzy "K" oznaczały jego - Kamila, Konrada i...
   ... I Klarę...?

*  *  *
   - Nick... Czemu mu to zrobiłeś?! - pytała z łzami w oczach Klara.
- Ja?! Nic mu nie zrobiłem, rzucił się na mnie! Tylko się broniłem. A zresztą my nic nie robiliśmy! Tylko cię przytuliłem, bo byłaś samotna.. - odpowiedział lekko zdenerwowany. "Ma rację, to Konrad sobie coś ubzdurał". 
- Ohm.. Przepraszam - wymamrotała jak dziecko po czym rzuciła się na swoje łóżko i przemyślała całą tą sytuację. Zasnęła.

*  *  *
   - Jak słodko śpisz... - szepnął. - Śpisz słodko, ale jeszcze słodsza jesteś, gdy... Nieważne. Mam nadzieję, że się szybko obudzisz. Proszę, postaraj się o to. Dla mnie.
   Pochylił się nad łóżkiem, na którym leżała. Popatrzył na jej oczy. Zamknięte. Odgarnął jej kosmyk kasztanowych włosów z czoła. Zastanawiał się, jakim cudem pielęgniarka go tu wpuściła. Musiał nakłamać, że jest jej kuzynem. Z reguły brzydził się kłamstwem. Ale nie teraz.
   Skierował się do drzwi. Jeszcze raz na nią spojrzał. Klatka piersiowa dziewczyny lekko i rytmicznie unosiła się do góry i opadała. Jedyny widoczny znak, że żyje.

- Jak ja wyglądam?! Jestem obrzydliwa, zaniedbana i mam potargane włosy... I na dodatek zgrubłam! Boże.. dlaczego?! - powtarzała zdenerwowana przed lustrem na sali. 
   Nagle zza moich pleców ktoś objął ją w talii i szepnął do ucha:
- Dzień dobry, księżniczko. 
   Odwróciła się i zobaczyła Nicka w samych spodenkach, z mokrą klatą i włosami. Właśnie wyszedł z łazienki.
- Podsłuchiwałeś? - spytała zasmucona.
- Jesteś piękna, nie zaprzeczaj. - rzekł, muskając jej policzek. Pomyślała, że to takie romantyczne... On jest TAKI romantyczny.
- Kłamiesz ! - zaprzeczała zawzięcie, a on złapał jej dłonie, popatrzył na nią swoimi morskimi oczami i powiedział niczym Szekspir: 
- Wszyscy jesteśmy projektami w trakcie realizacji.
   Uśmiechnęła się tylko i pozwoliła przyciągnąć do jego mokrego ciała. Tak bardzo chciała go teraz pocałować, ale nie... nie może być "łatwa"...

~
 Tam dam?
Ekspresowo.
Fajnie.
Jeszcze 97, prawda? :')

"- Wiktoria pisze porno? xD
- Nie? xD
- taaaak!!!" 

C': 

Rozdział 12

   - Niestety, na razie nie można jej odwiedzać.
   Panna Maj rozłożyła bezradnie ręce.Widząc zmartwioną minę Kamila, położyła mu rękę na ramieniu.
- Tak mi przykro. Przyjaźnisz się z nią?
   Zastanowił się. Kiwnął głową.
- Naprawdę mi przykro. Nie mamy pojęcia, co się stało. To już cztery osoby.
- Cz-cztery?
- No tak.
- Oskar... Wiktoria... Maciek... No i Klara.
- Klara? Jaka Klara?
- W naszej szkole jest tylko jedna Klara. Klara Słowacka.

*  *  *
    Śniła...    Stała pośrodku wielkiej łąki. Dookoła pełno kwiatów, nade nią niebo, bez żadnej chmury... Delikatny ćwierkot ptaków, kicanie zajączka, na ramieniu usiadł jej motyl, czuła się jak w raju... UMARŁA? W oddali widziała drzwi, kolorowe drzwi. Zaczęła do nich biec, czuła że musi coś ją do nich pchało, nie miała władzy nad swoimi nogami. Drzwi same się otworzyły, a ona została wepchnięta do nich siłą której dotąd nigdy nie czuła.
   Weszła do pustkowia, wszędzie tylko czerń - czarna ziemia i niebo.. suche, łamiące się drzewa, stare grobowce... i ona.. długowłosa, mała dziewczynka śpiewała na środku mrocznej łąki, zrywała zwiędłe kwiaty i tańczyła. Dziewczyna nie słyszała jej słów więc podeszła bliżej... i bliżej, wsłuchiwała się najmocniej jak tylko mogła. I stanęła przed nią, mroczna postać była odwrócona do niej tyłem... wydawała się piękna... Czarne, długie włosy i długa, mroczna suknia, dokładnie okalająca jej ciało... podkreślała jej idealną figurę... Śpiewała o śmierci. Dziewczyna postanowiła dotknąć ramienia nieznajomej, a ona w mgnieniu oka odwróciła się w jej stronę. To co zobaczyła zapamięta do końca życia... Nie miała oczu, nosa, brwi.. nic prócz ust ułożonych tak jakby przez cały czas miała być smutna, zrozpaczona... Mroczna bestia zaczęła krzyczeć.
- Uciekaj!
   ...A dziewczyna.... biegła w czarną otchłań nie wiedziała dokąd, aż nagle... OBUDZIŁA SIĘ.

*  *  *
   - Konrad!
   Chłopak się odwrócił. Nie krył zdziwienia.
- Kamil? O co chodzi?
- Proszę, porozmawiajmy.
- Właśnie to robimy - odpowiedział chłodno.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. Proszę, chodź ze mną gdzieś, najlepiej do biblioteki, i porozmawiajmy.
- No dobra.

*  *  *
   - Więc o co chodzi? - zapytał Konrad. Byli w bibliotece. Oprócz nich, było tam może pięć osób plus pani bibliotekarka.
   - Męczy mnie ta cicha wojna, w której bierzecie udział ty i Klara. Wojna toczona przeciwko Klarze, Tobie. I przeciwko mnie. Nie zauważyłeś, że ja w niej udziału nie biorę? - Kamil był zdenerwowany. Ale nie dawał tego po sobie poznać. Mówił cicho, powoli, dobitnie. Podkreślał co ważniejsze, według niego, słowa. - Nie biorę w niej udziału i nie mam najmniejszego zamiaru się do niej przyłączyć. Myślę, że ona w ogóle nie powinna się rozpocząć. Nie sądzisz, że pora wywiesić białą flagę?
   Konrad spojrzał na niego spode łba.
 - Konrad, proszę cię. Chciałbym, żebyśmy znowu byli przyjaciółmi. Żebyśmy nigdy nie przestawali nimi być.
   Konrad milczał.
- Konrad... Proszę... Powiedz coś chociaż...
- Nie rozumiem cię - powiedział powoli. - Przecież my nigdy nie przestaliśmy być przyjaciółmi.
   Kamil wyszczerzył zęby w uśmiechu.

*  *  *
   Była cała zdyszana, nie mogła nabrać powietrza, osoba leżąca w sąsiednim łóżku zaczęła krzyczeć, nie wiedziała co, nie pamiętała.... Przyleciała do niej kobieta ubrana w biały fartuszek i wysoki mężczyzna, który zaczął dotykać jej spoconego czoła. Wyszli. Słyszała jedynie głos tej kobiety. 
- Zadzwonię do Gandalfa, na pewno ucieszy się, że Klara wreszcie się obudziła - powiedziała.
   Otworzyła szeroko oczy.
- Gdzie ja jestem? - powiedziała sama do siebie, nie zauważając osobnika leżącego tuż obok .
- W szpitalu, straciłaś przytomność - odrzekł jej wysoki szatyn o wspaniałych morskich oczach, w których zakochała się od pierwszego wejrzenia. Jeszcze nigdy takich nie widziała...
- Ohm. Dziękuję.. - odpowiedziała zakłopotana, przykrywając się kołdrą, ponieważ dopiero teraz zauważyła, że jest prawie pół naga, ubrana jedynie w zwiewną białą sukienkę.
- Kim jesteś? - dodała.
- Mam na imię Nick - powiedział życzliwym głosem, po czym uśmiechnął się szarmancko i pokazał swoje śnieżno białe zęby. "Jest idealny. Czy ja się zakochałam? Nie.. przecież ja... kocham Konrada" - pomyślała po czym zerknęła na Nicka.
- Mówił ci ktoś, że jesteś piękna? - Rzekł z nutką romantyzmu, po czym delikatnie złapał jej dłoń.
- Nie... bo nie jestem. - odpowiedziała rozkojarzona jego błękitnymi oczami i szybko wyrwała z jego objęcia swoją dłoń. - Czy ty zwariowałeś?! - krzyknęła mimo, ze nie miałam żadnych powodów... on tylko złapał mnie za rękę. TYLKO.
- Wybacz, już taki jestem. Nie obojętny na ludzkie nieszczęście, a ty nie jesteś szczęśliwa. " Złoto może być czyste,  ludzie nie mogą być doskonali ". Ja przynajmniej nie jestem "czysty". Wybaczysz, mości Pani?
   "Chyba się rozpłynę.. Romantyk, poeta, dżentelmen. Ideał. Tak, zakochałam się, wybacz Konradzie".- pomyślała, po czym siadła na jego łóżku i przytuliła nieznajomego. Bała się, swojego snu, swojego pobytu w szpitalu. Była sama... 
   NIE była sama.
   Była Z NIM.

*  *  *
   - Ej, a słyszałeś ten: "Po mszy Jasio mówi do księdza:  Pańskie kazanie było zajebiste. Na co ksią..."
   Kamil urwał w połowie słowa. Zamarł w bezruchu.
- O co chodzi? - Zaniepokoił się Konrad.
- Co to jest?
   Kamil podszedł do małej szafki, stojącej koło jego łóżka. Oparta o budzik, leżała zgięta na pół,  śnieżnobiała kartka. Na wierzchu wykaligrafowany były trzy litery "K".
- Otwórz to.
   Sięgnął po kartkę. Przeczytał na głos.
                                 "Może w zagrożenie swoje uwierzycie,
                                   Gdy coś cennego dla siebie stracicie".

~~
 Famfary, prosz. Mamy nową autorkę, Wiktorię. Kolor fioletowy.

Dla ciekawych, kawał, który opowiadał Kamil:
"Po mszy Jasio mówi do księdza:
- Pańskie kazanie było zajebiste.
- Synu nie możesz tak mówić.
- Ale Pańskie kazanie było naprawdę zajebiste.
- Synu opamiętaj się, póki możesz!
- Było tak zajebiste, że postanowiłem dać 1000 zł na kościół.
- Pierd*lisz
."

piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 11

   "Nadejdzie czas, gdy wszyscy będziemy martwi. Nadejdzie czas, gdy nie pozostanie ani jeden człowiek, który by pamiętał, że ktokolwiek kiedykolwiek żył czy że nasz gatunek czegokolwiek dokonał. Nie pozostanie nikt, kto by pamiętał Arysto..."*
   Drzwi otworzyły się z hukiem. Kamil podniósł głowę znad książki. Konrad oderwał wzrok od zeszytu do chemii. Kuba nawet nie drgnął. Bartek zdyszany stał w progu.
- Słyszeliście o tym?
- Zależy o czym - odparł niechętnie Konrad.
- Ty też nic nie słyszałeś? - spojrzał zdumiony na Kamila. Ten pokręcił przecząco głową. - Twoja dziewczyna jest w szpitalu.

*  *  *
   - Cześć, księżniczko - uśmiechnął się. Spróbował ją objąć. Odepchnęła jego rękę. - Hej, co jest?
- Zostaw mnie - mruknęła Klara.
- Co się stało? - Maciek nic nie rozumiał. Spróbował ją pocałować. Odepchnęła go z całej siły.
- Zostaw mnie, rozumiesz?! Mam cię serdecznie dość!
- Daj spokój...
- Nie! Zostaw mnie! Idź sobie! [Chciałoby się wręcz rzec: A kysz, duszo nieczysta. Ale nie wypada. To poważna sprawa. Zbyt poważna.]
- Uspokój się...
- Ja. Jestem. Spokojna! - krzyczała. Miała gdzieś to, że inni przyglądają się im. Pewnie myślą, że to mała kłótnia, po której zaraz się pogodzą i będą znowu szczęśliwi. Ale ona nie będzie szczęśliwa. To niemożliwe. Nie teraz. Nie w tej sytuacji.
- Dobra, jak chcesz. Zobaczymy się wieczorem, okej?
   "Czy ten dureń nic nie rozumie?!"
- Nie, nie okej! Nie zobaczymy się! Chcę, żebyś sobie poszedł! Zostawił mnie! Raz na zawsze! Zniknął z mojego życia! Na Amen! - krzyczała, każdy wykrzyknik podkreślając tupnięciem nogą.
- Ło borze, co ci jest?
- Nic mi nie jest, do cholery jasnej!!!
   Odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie. Odchodząc, usłyszała ciche "Wariatka...".

*  *  *
   - Wiktoria?
   Bartek kiwnął głową. Przyjrzał się Kamilowi. Chłopak momentalnie zbladł.
- Co... co się stało?
- Nie wiadomo. tak samo, jak z Oskarem!
- I mówisz, że... Że jest w szpitalu?
- Tak. Nagle straciła przytomność.
- Wiktoria... - szepnął. Głos mu drżał. Nie wiedział, co ma zrobić. Gotów był natychmiast biec do szpitala. Ale - czy go wpuszczą? Może nie jest tak źle? Oskar w końcu odzyskał przytomność... Może Wiktoria też?

* *  *
   - Konrad!
   Odwrócił się.
- O co chodzi? - spytał zimno.
- Możemy porozmawiać? Proszę... Proszę, chodź na zewnątrz porozmawiać ze mną...
   Kiwnął głową.
   - Przepraszam - szepnęła Klara, gdy wyszli przed szkołę.
- Za co?
- Za... Za wszystko... Za to, jak cię traktowałam... Że cię ignorowałam i odtrącałam...
- Myślisz, że przeprosiny coś zmienią? - nawet na nią nie patrzył.
- Nie wiem... Może... Nie. Konrad, ty naprawdę... Naprawdę coś do mnie czujesz?
- Kiedyś może tak. Chyba już mi przeszło - stawiał na szczerość. Nie będzie owijał w bawełnę. Niech Klara zrozumie, co on czuł. Niech wie. Niech zna prawdę. Należy jej się? Być może. teraz on będzie traktował ją tak, jak ona traktowała jego. Z rezerwą. Chłodno. Bez uczuć.
- Och... Przeprosiny nic nie zmienią... Chcę tylko, żebyś wiedział, że... - urwała.
- Co? Żebym wiedział co?
- Że... - tym razem nie dokończyła dlatego, że się rozpłakała. - Przepraszam.
   Wbiegła do budynku, przecierając rękawem oczy.

~~

* Green John "Gwiazd naszych wina"

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 10

   Kamil siedział przy stoliku. Sam. Szkicował.
   Wszyscy podejrzewali jego. A on nie miał z tym nic wspólnego. Na prawdę.
   Nagle jakiś cień padł na szkicownik.
- Mogę się przysiąść?
Podniósł głowę. Spojrzał na autora pytania. Nie dał po sobie poznać, jak bardzo się ucieszył.
- Jasne.
   Wiktoria położyła tacę na stole i usiadła obok niego. Oboje milczeli. Kamil zawzięcie kreślił po kartce. Wiktoria zerknęła ponad jego ramieniem na rysunek.
- Cudowne - szepnęła.
   Spojrzał na nią. Kąciki jego ust uniosły się nieco.
- Tak myślisz?
   Kiwnęła głową.
- To jest przepiękne - powiedziała. - Też bym chciała mieć taki talent jak ty.
- Do tego, żeby tworzyć coś pięknego wcale nie trzeba mieć talentu - tym razem autentycznie się uśmiechnął. - Ale jak chcesz, to mogę spróbować nauczyć cię rysować.
   Oczy jej rozbłysły.
- Naprawdę mógłbyś? Byłoby cudownie!

*  *  *
   Szła ulicą. Padał lekki deszcz. Ściemniało się.
   Boże, jaka z niej była idiotka. Nic nie zauważyła. Jak mogła? Nie dość, że go odtrąciła, to jeszcze poszła do Maćka. Boże. "Idiotka. Kretynka. Debilka bez uczuć". Wymyślała sobie coraz to bardziej obraźliwe wyzwiska.
   Zerknęła na zegarek. Za kwadrans powinna być już w szkole, jeżeli nie chce mieć problemów.
   Przyspieszyła.

*  *  *
   - Nie rozumiem - powiedział nagle Kamil.
- Czego?
   Szli do biblioteki.Kamil, jak to ostatnio często mu się zdarzało, był posępny, miał spuszczoną głowę. Wiktoria wręcz przeciwnie - promieniała radością. Mało brakowało, a zamiast iść - skakałaby.
   - Dlaczego ty się w ogóle do mnie odzywasz? - Przyjrzał się jej uważnie.
- To znaczy?
- Od tego incydentu z Oskarem, chyba nikt się do mnie nie odezwał ani jednym miłym słowem. A ty - nie dość, że nie powiedziałaś jeszcze ani jednego złego słowa na mój temat - to jeszcze normalnie ze mną rozmawiasz.
   Stali pod drzwiami biblioteki.
- Ej - Wiktoria opuszkami palców dotknęła jego przedramienia. - Wiem, że ty nie miałeś z tym nic wspólnego.
   Kamil nawet nie umiałby wyrazić słowami tego, jak był jej wdzięczny. Zamiast coś powiedzieć - uśmiechnął się.

*  *  *
   Pukanie do drzwi. Bartek poszedł otworzyć.
- Jest może Konrad? - w drzwiach stała Klara.
   Drzwi były tak otwarte, że dziewczyna nie mogła zobaczyć chłopaka siedzącego na łóżku. Konrad błagalnym wzrokiem patrzył na Bartka.
- Nie ma.
   Zamknął drzwi.
   - Dlaczego jej unikasz jak ognia?
- Nieważne - mruknął Konrad.
- Ważne.
Bartek usiadł obok niego.
- Co się stało?
Konrad westchnął.
- Lubiłeś kiedyś jakąś dziewczynę...? Ale wiesz, nie jako koleżankę tylko... tylko...
- Tylko jako dziewczynę? - uśmiechnął się Bartek. - Chyba wiem, co masz na myśli.
- No właśnie... I ja... powiedziałem Klarze...
- Powiedziałeś JEJ? - chłopak był w WIELKIM szoku.
- Uhm...
   Kolega poklepał go po plecach.
- I nie wiesz teraz, co zrobić, prawda?
- Nnooo...
- Lepiej posłuchaj Doktora Bartka - zaśmiał się chłopak. - I idź z nią pogadaj.

*  *  *
   Wiktoria przysunęła się do Kamila. Kasztanowe loki połaskotały go po policzku.
   - Musisz zapamiętać, żeby nie przyciskać za mocno rysika, bo wtedy efekt nie będzie zachwycający...
- O tak? - zapytała dziewczyna. Uśmiechnęła się, gdy ją pochwalił. - Jesteś świetnym nauczycielem.
- A ty się szybko uczysz.
   Odwzajemnił się jej uśmiechem.
   "Uśmiech to taka cudowna rzecz, która potrafi od razu przywrócić człowiekowi chęci życia" pomyślał.

~~

Krótki rozdział. Nie pasowało mi wstawiać tutaj czegoś więcej.

sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 9

   - Konrad, zaczekaj!
Chłopak zatrzymał się. Odwrócił się i spojrzał w stronę biegnącej Klary. A co kryło się w jego spojrzeniu? Niechęć? Złość? A może obojętność?
- O co chodzi? - zapytał chłodno.
   Klara, sapiąc, odparła:
- Sły... słyszałeś o Oskarze?
- Oczywiście. Tak, jak cała szkoła.
- Myślisz, że Kamil może mieć z tym coś wspólnego?
   Prawdę mówiąc, Konrad też się nad tym zastanawiał. Uważał to za prawdopodobne. Ale nie mógł tego powiedzieć Klarze.
- Czemu tak się nagle interesujesz Kamilem? Najpierw nas totalnie olałaś i poszłaś do Maćka, a teraz nagle znowu chcesz się z nami przyjaźnić?! Przyszła koza do woza!!!
- Nie... - wyjąkała zdziwiona dziewczyna. - Po prostu... po prostu chciałam cię zapytać o to. Po za tym - dodała już pewniej - to JA jestem ta zła?! A jak ty ostatnio się zachowujesz?! Czemu tak dziwnie się zachowujesz w stosunku DO MNIE?
- Czemu? CZEMU?! Ty się jeszcze pytasz: czemu?! Zapytaj lepiej Maćka! Chociaż z drugiej strony - nie! Bo znowu zaczniecie mnie obgadywać i się całować, "księżniczko"! - krzyknął, naśladując sposób mówienia Maćka.
- Ty... ty nas widziałeś? - No tak. Teraz Klara była zbita z tropu. Konrad kiwnął głową. - Szpiegowałeś mnie?!
- NIE! Nie jestem chamski! Po prostu szedłem cię przeprosić. I was zobaczyłem.
- Nie rozumiem jednego - stwierdziła nagle dziewczyna. - Dlaczego tak cię denerwuje to, że spotykam się z Maćkiem?!
   Konrad szybko coś przemyślał. Nie ma sensu nadal tego ciągnąć.
- Bo cię lubię. Bardzo. W każdym razie - lubiłem - odrzekł chłodno.
   Odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem ruszył w stronę szkoły.
- Konrad! Konrad, zaczekaj!

*  *  *
   Kamil nie mógł się skupić na lekcji. Miał wrażenie, że wszyscy obwiniają go o sytuację Oskara. A tak na prawdę, nic nie było jeszcze pewne o jego stanie. Nauczyciele odmawiali udzielenia informacji na ten temat.
   Co mogło mu się stać? On - Kamil - na pewno nie był winie. Może ktoś go pobił? Może się wywalił na schodach  i uderzył głową o posadzkę, tracąc przytomność? Może zasłabł? A może...
   Przeszedł go dreszcz... A jeśli... jeśli ma to jakiś związek z tym, co czytali nie tak dawno w kronice?...
   - Eureka - szepnął tak cicho, że nikt nie mógł tego usłyszeć.
   Wyjął spod książki notatnik, który zawsze miał przy sobie, i zaczął szybko zapisywać swoje przemyślenia. Nauczyciel uśmiechnął się, widząc, że kogoś wreszcie na tyle zainteresowała fizyka, że zaczął sam - z własnej woli - robić notatki. Biedak, nie znał prawdy.
   Kamil coraz mocniej przyciskał ołówek do kartki. To musiało mieć jakiś związek z tą sprawą! Musiało!
   Podskoczył na krześle, gdy zadzwonił dzwonek na przerwę. Zamyślony, spakował rzeczy i wyszedł z klasy.
   Nawet się nie domyślał, że dwie osoby bacznie obserwowały jego poczynania...

*  *  *
   Jedną z tych osób był Kuba, który właśnie wszedł do pokoju.
- Co tak skrobałeś na fizyce? - zapytał, widząc Kamila leżącego na łóżku. Oprócz nich w pokoju nie było nikogo.
- Hę?
- Pytam, co pisałeś.
- Doszedłem do pewnych wniosków.
- Aha.
   Kuba zabrał się za odrabianie lekcji. Nie zadawał mu więcej pytać. Wiedział, że i tak sam zacznie mówić. Takie są zasady psychologii, nie?
   Ale, o dziwo, minęło 10 minut, a Kamil się nie odezwał. Zapytać go? Nie, lepiej nie. A może jednak...
    - Jesteś ciekawym przypadkiem - odezwał się w końcu Kuba.
- Hę?
- Pod względem psychologicznym, oczywiście. Każda inna osoba, zachęcona w ten sposób do opowiadania, zaczęła by gadać. Ale nie ty.
   Kamil wzruszył ramionami.
- Nie ma sensu, żebym ci o tym mówił. I tak nie zrozumiesz.
- Jesteś pewien?
- Raczej... Nic nie zrozumiesz. To mogą zrozumieć tylko Konrad i Klara. Ale ich najwidoczniej to nie interesuje. A zapowiadała się piękna przyjaźń... A teraz co? Klara i Konrad się pokłócili ze sobą. A Konrad ma do mnie wąty o to, że przyjaźnię się z tobą.
   Kuba, zdziwiony, uniósł brwi.
- Przyjaźnimy się?
   Kamil uśmiechnął się.

- A nie?

środa, 5 marca 2014

Rozdział 8

   - O co wam chodzi?
Bartek koniecznie MUSIAŁ wiedzieć, o co chodzi Kubie i Kamilowi.
- O nic.
- O coś. Jeżeli nie powiecie, o co wam chodzi, to ja i tak SAM się dowiem. I koniec kropka!

*  *  *
   Konrad siedział przy stole, w stołówce. Przeglądał notatki sporządzone ostatnio w archiwum. Nagle na stół padł jakiś cień. Podniósł głowę.
- Cześć - Kamil uśmiechnął się do niego przyjaźnie.
- Pa.
- Proszę? - czyżby Kamil źle zrozumiał?
-Pa. Żegnaj. Adje. Arivederci. Bą włajaż.
- Nie rozumiem.
- Nie chcę z tobą rozmawiać! Jasne?
- Dlaczego? - Kamil był MOCNO zdziwiony.
- Och, najpierw Klara z Maćkiem. Teraz jeszcze TY znajdujesz sobie NOWEGO przyjaciela! A mnie TOTALNIE OLEWACIE! Nie spodziewałbym się tego po TOBIE!!!
- Konrad...
- Idź sobie!
- Dobrze! - Kamil nie wytrzymał. - Jak sobie waćpan życzysz!
- Świetnie!
- Świetnie!!!
   Nie no, tego już za wiele!  Cóż temu Konradowi strzeliło do głowy? Nie chce jego towarzystwa? Proszę bardzo! Pójdzie do Kuby! Bo MA przyjaciół!

*  *  *
   - Więc się pokłóciliście?
Kuba ze znużeniem i lekką irytacją wpatrywał się w Kamila. Tak to właśnie jest, gdy ktoś postanawia się z tobą zaprzyjaźnić. Dlatego nigdy nie szukał przyjaciół. Może kiedyś, w dzieciństwie. Ale stwierdził, że ludzie, których uważa się za przyjaciół, często cię zostawiają. Odwracają się od ciebie. Wbijają ci nóż w plecy. To ma być przyjaźń? Według niego - nie. Dlatego już dawno temu powiedział sobie: "Nie, dziękuję uprzejmie. Wolę być samotny. Przyjaciele nie są mi potrzebni".
   A teraz Kamil się do niego przyczepił. Kuba próbował chyba wszystkiego, byle tylko zniechęcić go do siebie. Ale jak na razie jakoś mu to nie wychodziło. I teraz musiał siedzieć i wysłuchiwać opowieści Kamila.
- Nie pokłóciliśmy się! Po prostu ON myśli, że mam go gdzieś! A to nieprawda!
- To mu to powiedz.
- Nie! Skoro nie chce ze mną rozmawiać, to łaski bez! - Kamil wstał od stołu. Kuba odetchnął z ulgą, oczywiście w duchu. - Dobra, idę do Oskara. Pożyczyłem mu zeszyt.
   I poszedł.

*   *   * 
   Późny wieczór. Około godziny dwudziestej pierwszej. Kamil siedział pod kołdrą, w ręce trzymał latarkę. Czytał książkę.
   Nagle drzwi do pokoju się otworzyły. Stał w nich wychowawca ich klasy.
- Nie widzieliście gdzieś Oskara?
   Chłopaki zdziwieni spojrzeli na siebie.
- Nie - odpowiedzieli chórem.
- Ja z nim rozmawiałem - odezwał się Kamil. - Oddawał mi zeszyt. Ale to było po siódmej. Później go nie widziałem.
- Proszę pana, a o co chodzi?
- Problem w tym, że NIKT go później nie widział. A już po ciszy nocnej. Dobra, przepraszam, że wam przeszkodziłem. Idę go szukać dalej.
   Drzwi zamknęły się za odchodzącym nauczycielem.

*  *  *
   Kamil nie spał dobrze tej nocy. Śniły mu się różne dziwne sny. Ale najgorsze było to, że ich nie pamiętał.
   Poszedł do stołówki na śniadanie. Usiadł obok Kuby. Zaczął jeść śniadanie.
- W ogóle nie zwracasz na to uwagi - westchnął Kuba.
- Na co?
- Na to, jak wszyscy się na ciebie gapią.
   Kamil rozejrzał się. Kilka osób patrzyło na niego z niechęcią, może wręcz z PRZE-RA-ŻE-NIEM.
- O co im chodzi?
- W końcu Oskar się znalazł. Nieprzytomny. Trafił do szpitala - odparł spokojnie Kuba.
- Co?!
- To.
- Ale... Co to ma wspólnego ze mną? - Kamil tego NIE rozumiał.
- Jesteś prawdopodobnie ostatnią osobą, która widziała się z Oskarem.
- Ale... Chyba nie mówisz, że...
- Mówię. Oni myślą, że to TY mu coś zrobiłeś.
- JA?!
- Mówię przecież, że ty. I, proszę, nie wydzieraj mi się do ucha. Jeśli możesz - warknął chłopak.
- Przepraszam. Ale ja po prostu NIE ROZUMIEM, jak oni mogą mnie podejrzewać O COŚ TAKIEGO!
- Najwidoczniej mogą.
- Dzięki, wiesz - mruknął Kamil. - Twój sposób bycia i rozmowy ze mną bardzo mi to ułatwia.
- Co ci ułatwia?
- Wszystko!
- Aha. Do usług.
- O jeżu! SARKAZM! TO BYŁ SARKAZM!
- Wiem o tym. Moja odpowiedź też była sarkazmem - odparł Kuba ze stoickim spokojem. Jak zwykle.
-  O BORZE*!!! IDĘ STĄD!!!
- Pa.

*  *  *
   Konrad szybkim krokiem przemierzał dziedziniec szkolny.  Nic nie rozumiał. W starych archiwach pisało coś o tajemniczych przypadkach uczniów, którzy trafiali do szpitala. A teraz ta sprawa z Oskarem... Czyżby to miało ze sobą coś wspólnego?
   - Konrad! Poczekaj chwilę!
Chłopak odwrócił się. W jego stronę biegła...
   Klara?

~ ~

Krótkie, bo krótkie, ale jest. :v

Totalny brak pomysłów.
Ma ktoś wenę?
Może jakiś pomysł?
Świeci się komuś żaróweczka?
Chociaż jeden mały, tyci, tyciuteńki pomyślik? Ej, tak to będzie w zdrobnieniu? xD Pomysł... pomyślik... pomyślunek? xD

* Nie chodzi o BOGA. Chodzi o BÓR. Dla totalnych nieuków, analfabetów, tych, którzy się nie domyślają i takich tam, bór, to las. xD Odkryłam Amerykę... xD Jestem Kolumbem. xD

O kufa. Powyższy tekst ma kolor jak moja czapka. xD

Klaudia! Nie zostawiaj mnie samej z tym. :|
Wiktoria, weź nie bądź ZUA. Ja Ci tu ZK rozwalam, a Ty chcesz następnych części.