środa, 23 lipca 2014

Rozdział 13

    - Boję się - przyznałam, wyswobadzając się z jego objęć, chodź czuła się w nich tak bezpieczna...
- Och, cóż mogę ci rzec? Każde uczucie niechaj ci się zdarza: piękno i groza. Idź tylko dalej, żadne nie jest ostatnim.
   "Ma rację, każde jego słowa są piękne, mądre". 
- Nie będę już myśleć o tym śnie.. obiecuję. - powiedziała, po czym jeszcze raz przytuliła się do jego ciepłego ciała. 
   "Zwariowałam? Nie wiem, ale nie chcę go puszczać". Zasnęłaa otulona w jego umięśnioną brzuch, rękami związanymi ku jego szyi..twarzą w twarz, nawet ich nosy się stykały. Ona żyła jego oddechem, a on jej. Czuła bicie jego serca...
*  *  *
   Pierwszą rzeczą, zrobioną zaraz po tym, jak dowiedział się, że można ją odwiedzać, było, oczywiście, sprawdzenie godzin odwiedzin w szpitalu. Pasowało mu to, że były one wieczorem. Nie chciał się na nikogo natknąć, szczególnie na przyjaciółki dziewczyny. Nie lubił plotek. A gdyby go zobaczyły, jak idzie ją odwiedzić, niechybnie doszłoby do rozprowadzenia ich po szkole. Jego sprawą było to, co łączyło go z dziewczyną, co do niej czuł... No właśnie. Co do niej czuł?

*  *  *
    - Kkkklara!?!? Czy ty i on... Od kiedy to?! - krzyknął zdenerwowany Konrad. Emocje buzowały w nim coraz mocniej, chciał GO zabić.
- Kim on jest?! Od dawna wy tak?! - zaczął wrzeszczeć wniebogłosy..
   Klara szybko wyszła spod jego kołdry cała zarumieniona, jedna z szelek delikatnie opadła, przez co było widać jej pół piersi.. Zdenerwowana zakryła się kocem, a Konrad rzucił się na jej towarzysza... Jedno uderzenie w brzuch, kark ale Nicka to nie ruszało, był o wiele silniejszy.. 
- KONRAD! PRZESTAŃ! TO NIE TAK JAK MYŚLISZ! On mnie tylko pocieszał... - zaczęła krzyczeć i jęczeć jednocześnie. Nie spodziewała się tego po NIM...
   Nick nie dawał za wygraną, nie był chętny do walki, jedynie się bronił. Zdenerwowany uderzył raz z prawego sierpowego, a słabszy leżał na podłodze. Nie chciał mu zrobić krzywdy, chciał go po prostu uspokoić. Do pokoju weszły pielęgniarki i zaczęły wypytywać co się stało. Sytuacja się wyjaśniła, Nick nie miał większych kłopotów, jedynie Konrad nie miał już wstępu do szpitala. 
   Ostatnimi słowami pół przytomnego chłopaka były: Kochałem cię, a ty mnie tak zraniłaś...kolejny raz...

*  *  *
   Wymknął się. Oczywiście, musiał się wpisać do zeszytu wiszącego przy wyjściu z budynku szkolnego, który cały czas kontrolowany był przez dyżurujących nauczycieli. Miał nadzieję, że nikt go nie zauważył. Nikt, kto poświęciłby mu swoją uwagę i skojarzył fakty. Modlił się w duchu także o to, by nikogo ze szkoły nie było w szpitalu. Było to mało prawdopodobne. Wszak wylądowało w nim czterech uczniów szkoły, na pewno ktoś ich odwiedzał. W zeszycie, przed jego podpisem, widniało kilka nazwisk, wpisanych niedawno.
   Odgonił te myśli. Zajął swój umysł sprawą zostawionej wczoraj na biurku kartki. "K.K.K.". Trzy "K". Gdyby było tylko dwa "K"... Wtedy mógłby podejrzewać, że to dla niego. Konrad Kowalski. Ale nie. Liczba mnoga czasowników. Trzy "K". Kamil, Konrad... Kuba? Ale gdyby chodziło o niego, raczej autor pogróżki napisałby "J". "J" jak Jakub.
   K jak Kamil... To pewne. Kartka była na jego biurku.
   K jak Konrad... Dzielą ze sobą pokój. Może przypadkiem było, że kartka wylądowała akurat na jego biurku?
   A jeżeli... Jeżeli to nie był przypadek? Przecież ktoś mógł celowo położyć to na jego szafce. Ale ten ktoś musiałby wiedzieć, że ta szafka należy do niego. Ale czemu nie szafka Konrada?!
   Chyba, że... Chyba, że gdyby było na szafce Konrada, nie domyśliliby, kim jest trzecie K. A tak to... Jeżeliby się głębiej zastanowić... Czyżby  trzy "K" oznaczały jego - Kamila, Konrada i...
   ... I Klarę...?

*  *  *
   - Nick... Czemu mu to zrobiłeś?! - pytała z łzami w oczach Klara.
- Ja?! Nic mu nie zrobiłem, rzucił się na mnie! Tylko się broniłem. A zresztą my nic nie robiliśmy! Tylko cię przytuliłem, bo byłaś samotna.. - odpowiedział lekko zdenerwowany. "Ma rację, to Konrad sobie coś ubzdurał". 
- Ohm.. Przepraszam - wymamrotała jak dziecko po czym rzuciła się na swoje łóżko i przemyślała całą tą sytuację. Zasnęła.

*  *  *
   - Jak słodko śpisz... - szepnął. - Śpisz słodko, ale jeszcze słodsza jesteś, gdy... Nieważne. Mam nadzieję, że się szybko obudzisz. Proszę, postaraj się o to. Dla mnie.
   Pochylił się nad łóżkiem, na którym leżała. Popatrzył na jej oczy. Zamknięte. Odgarnął jej kosmyk kasztanowych włosów z czoła. Zastanawiał się, jakim cudem pielęgniarka go tu wpuściła. Musiał nakłamać, że jest jej kuzynem. Z reguły brzydził się kłamstwem. Ale nie teraz.
   Skierował się do drzwi. Jeszcze raz na nią spojrzał. Klatka piersiowa dziewczyny lekko i rytmicznie unosiła się do góry i opadała. Jedyny widoczny znak, że żyje.

- Jak ja wyglądam?! Jestem obrzydliwa, zaniedbana i mam potargane włosy... I na dodatek zgrubłam! Boże.. dlaczego?! - powtarzała zdenerwowana przed lustrem na sali. 
   Nagle zza moich pleców ktoś objął ją w talii i szepnął do ucha:
- Dzień dobry, księżniczko. 
   Odwróciła się i zobaczyła Nicka w samych spodenkach, z mokrą klatą i włosami. Właśnie wyszedł z łazienki.
- Podsłuchiwałeś? - spytała zasmucona.
- Jesteś piękna, nie zaprzeczaj. - rzekł, muskając jej policzek. Pomyślała, że to takie romantyczne... On jest TAKI romantyczny.
- Kłamiesz ! - zaprzeczała zawzięcie, a on złapał jej dłonie, popatrzył na nią swoimi morskimi oczami i powiedział niczym Szekspir: 
- Wszyscy jesteśmy projektami w trakcie realizacji.
   Uśmiechnęła się tylko i pozwoliła przyciągnąć do jego mokrego ciała. Tak bardzo chciała go teraz pocałować, ale nie... nie może być "łatwa"...

~
 Tam dam?
Ekspresowo.
Fajnie.
Jeszcze 97, prawda? :')

"- Wiktoria pisze porno? xD
- Nie? xD
- taaaak!!!" 

C': 

Rozdział 12

   - Niestety, na razie nie można jej odwiedzać.
   Panna Maj rozłożyła bezradnie ręce.Widząc zmartwioną minę Kamila, położyła mu rękę na ramieniu.
- Tak mi przykro. Przyjaźnisz się z nią?
   Zastanowił się. Kiwnął głową.
- Naprawdę mi przykro. Nie mamy pojęcia, co się stało. To już cztery osoby.
- Cz-cztery?
- No tak.
- Oskar... Wiktoria... Maciek... No i Klara.
- Klara? Jaka Klara?
- W naszej szkole jest tylko jedna Klara. Klara Słowacka.

*  *  *
    Śniła...    Stała pośrodku wielkiej łąki. Dookoła pełno kwiatów, nade nią niebo, bez żadnej chmury... Delikatny ćwierkot ptaków, kicanie zajączka, na ramieniu usiadł jej motyl, czuła się jak w raju... UMARŁA? W oddali widziała drzwi, kolorowe drzwi. Zaczęła do nich biec, czuła że musi coś ją do nich pchało, nie miała władzy nad swoimi nogami. Drzwi same się otworzyły, a ona została wepchnięta do nich siłą której dotąd nigdy nie czuła.
   Weszła do pustkowia, wszędzie tylko czerń - czarna ziemia i niebo.. suche, łamiące się drzewa, stare grobowce... i ona.. długowłosa, mała dziewczynka śpiewała na środku mrocznej łąki, zrywała zwiędłe kwiaty i tańczyła. Dziewczyna nie słyszała jej słów więc podeszła bliżej... i bliżej, wsłuchiwała się najmocniej jak tylko mogła. I stanęła przed nią, mroczna postać była odwrócona do niej tyłem... wydawała się piękna... Czarne, długie włosy i długa, mroczna suknia, dokładnie okalająca jej ciało... podkreślała jej idealną figurę... Śpiewała o śmierci. Dziewczyna postanowiła dotknąć ramienia nieznajomej, a ona w mgnieniu oka odwróciła się w jej stronę. To co zobaczyła zapamięta do końca życia... Nie miała oczu, nosa, brwi.. nic prócz ust ułożonych tak jakby przez cały czas miała być smutna, zrozpaczona... Mroczna bestia zaczęła krzyczeć.
- Uciekaj!
   ...A dziewczyna.... biegła w czarną otchłań nie wiedziała dokąd, aż nagle... OBUDZIŁA SIĘ.

*  *  *
   - Konrad!
   Chłopak się odwrócił. Nie krył zdziwienia.
- Kamil? O co chodzi?
- Proszę, porozmawiajmy.
- Właśnie to robimy - odpowiedział chłodno.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. Proszę, chodź ze mną gdzieś, najlepiej do biblioteki, i porozmawiajmy.
- No dobra.

*  *  *
   - Więc o co chodzi? - zapytał Konrad. Byli w bibliotece. Oprócz nich, było tam może pięć osób plus pani bibliotekarka.
   - Męczy mnie ta cicha wojna, w której bierzecie udział ty i Klara. Wojna toczona przeciwko Klarze, Tobie. I przeciwko mnie. Nie zauważyłeś, że ja w niej udziału nie biorę? - Kamil był zdenerwowany. Ale nie dawał tego po sobie poznać. Mówił cicho, powoli, dobitnie. Podkreślał co ważniejsze, według niego, słowa. - Nie biorę w niej udziału i nie mam najmniejszego zamiaru się do niej przyłączyć. Myślę, że ona w ogóle nie powinna się rozpocząć. Nie sądzisz, że pora wywiesić białą flagę?
   Konrad spojrzał na niego spode łba.
 - Konrad, proszę cię. Chciałbym, żebyśmy znowu byli przyjaciółmi. Żebyśmy nigdy nie przestawali nimi być.
   Konrad milczał.
- Konrad... Proszę... Powiedz coś chociaż...
- Nie rozumiem cię - powiedział powoli. - Przecież my nigdy nie przestaliśmy być przyjaciółmi.
   Kamil wyszczerzył zęby w uśmiechu.

*  *  *
   Była cała zdyszana, nie mogła nabrać powietrza, osoba leżąca w sąsiednim łóżku zaczęła krzyczeć, nie wiedziała co, nie pamiętała.... Przyleciała do niej kobieta ubrana w biały fartuszek i wysoki mężczyzna, który zaczął dotykać jej spoconego czoła. Wyszli. Słyszała jedynie głos tej kobiety. 
- Zadzwonię do Gandalfa, na pewno ucieszy się, że Klara wreszcie się obudziła - powiedziała.
   Otworzyła szeroko oczy.
- Gdzie ja jestem? - powiedziała sama do siebie, nie zauważając osobnika leżącego tuż obok .
- W szpitalu, straciłaś przytomność - odrzekł jej wysoki szatyn o wspaniałych morskich oczach, w których zakochała się od pierwszego wejrzenia. Jeszcze nigdy takich nie widziała...
- Ohm. Dziękuję.. - odpowiedziała zakłopotana, przykrywając się kołdrą, ponieważ dopiero teraz zauważyła, że jest prawie pół naga, ubrana jedynie w zwiewną białą sukienkę.
- Kim jesteś? - dodała.
- Mam na imię Nick - powiedział życzliwym głosem, po czym uśmiechnął się szarmancko i pokazał swoje śnieżno białe zęby. "Jest idealny. Czy ja się zakochałam? Nie.. przecież ja... kocham Konrada" - pomyślała po czym zerknęła na Nicka.
- Mówił ci ktoś, że jesteś piękna? - Rzekł z nutką romantyzmu, po czym delikatnie złapał jej dłoń.
- Nie... bo nie jestem. - odpowiedziała rozkojarzona jego błękitnymi oczami i szybko wyrwała z jego objęcia swoją dłoń. - Czy ty zwariowałeś?! - krzyknęła mimo, ze nie miałam żadnych powodów... on tylko złapał mnie za rękę. TYLKO.
- Wybacz, już taki jestem. Nie obojętny na ludzkie nieszczęście, a ty nie jesteś szczęśliwa. " Złoto może być czyste,  ludzie nie mogą być doskonali ". Ja przynajmniej nie jestem "czysty". Wybaczysz, mości Pani?
   "Chyba się rozpłynę.. Romantyk, poeta, dżentelmen. Ideał. Tak, zakochałam się, wybacz Konradzie".- pomyślała, po czym siadła na jego łóżku i przytuliła nieznajomego. Bała się, swojego snu, swojego pobytu w szpitalu. Była sama... 
   NIE była sama.
   Była Z NIM.

*  *  *
   - Ej, a słyszałeś ten: "Po mszy Jasio mówi do księdza:  Pańskie kazanie było zajebiste. Na co ksią..."
   Kamil urwał w połowie słowa. Zamarł w bezruchu.
- O co chodzi? - Zaniepokoił się Konrad.
- Co to jest?
   Kamil podszedł do małej szafki, stojącej koło jego łóżka. Oparta o budzik, leżała zgięta na pół,  śnieżnobiała kartka. Na wierzchu wykaligrafowany były trzy litery "K".
- Otwórz to.
   Sięgnął po kartkę. Przeczytał na głos.
                                 "Może w zagrożenie swoje uwierzycie,
                                   Gdy coś cennego dla siebie stracicie".

~~
 Famfary, prosz. Mamy nową autorkę, Wiktorię. Kolor fioletowy.

Dla ciekawych, kawał, który opowiadał Kamil:
"Po mszy Jasio mówi do księdza:
- Pańskie kazanie było zajebiste.
- Synu nie możesz tak mówić.
- Ale Pańskie kazanie było naprawdę zajebiste.
- Synu opamiętaj się, póki możesz!
- Było tak zajebiste, że postanowiłem dać 1000 zł na kościół.
- Pierd*lisz
."

piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 11

   "Nadejdzie czas, gdy wszyscy będziemy martwi. Nadejdzie czas, gdy nie pozostanie ani jeden człowiek, który by pamiętał, że ktokolwiek kiedykolwiek żył czy że nasz gatunek czegokolwiek dokonał. Nie pozostanie nikt, kto by pamiętał Arysto..."*
   Drzwi otworzyły się z hukiem. Kamil podniósł głowę znad książki. Konrad oderwał wzrok od zeszytu do chemii. Kuba nawet nie drgnął. Bartek zdyszany stał w progu.
- Słyszeliście o tym?
- Zależy o czym - odparł niechętnie Konrad.
- Ty też nic nie słyszałeś? - spojrzał zdumiony na Kamila. Ten pokręcił przecząco głową. - Twoja dziewczyna jest w szpitalu.

*  *  *
   - Cześć, księżniczko - uśmiechnął się. Spróbował ją objąć. Odepchnęła jego rękę. - Hej, co jest?
- Zostaw mnie - mruknęła Klara.
- Co się stało? - Maciek nic nie rozumiał. Spróbował ją pocałować. Odepchnęła go z całej siły.
- Zostaw mnie, rozumiesz?! Mam cię serdecznie dość!
- Daj spokój...
- Nie! Zostaw mnie! Idź sobie! [Chciałoby się wręcz rzec: A kysz, duszo nieczysta. Ale nie wypada. To poważna sprawa. Zbyt poważna.]
- Uspokój się...
- Ja. Jestem. Spokojna! - krzyczała. Miała gdzieś to, że inni przyglądają się im. Pewnie myślą, że to mała kłótnia, po której zaraz się pogodzą i będą znowu szczęśliwi. Ale ona nie będzie szczęśliwa. To niemożliwe. Nie teraz. Nie w tej sytuacji.
- Dobra, jak chcesz. Zobaczymy się wieczorem, okej?
   "Czy ten dureń nic nie rozumie?!"
- Nie, nie okej! Nie zobaczymy się! Chcę, żebyś sobie poszedł! Zostawił mnie! Raz na zawsze! Zniknął z mojego życia! Na Amen! - krzyczała, każdy wykrzyknik podkreślając tupnięciem nogą.
- Ło borze, co ci jest?
- Nic mi nie jest, do cholery jasnej!!!
   Odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie. Odchodząc, usłyszała ciche "Wariatka...".

*  *  *
   - Wiktoria?
   Bartek kiwnął głową. Przyjrzał się Kamilowi. Chłopak momentalnie zbladł.
- Co... co się stało?
- Nie wiadomo. tak samo, jak z Oskarem!
- I mówisz, że... Że jest w szpitalu?
- Tak. Nagle straciła przytomność.
- Wiktoria... - szepnął. Głos mu drżał. Nie wiedział, co ma zrobić. Gotów był natychmiast biec do szpitala. Ale - czy go wpuszczą? Może nie jest tak źle? Oskar w końcu odzyskał przytomność... Może Wiktoria też?

* *  *
   - Konrad!
   Odwrócił się.
- O co chodzi? - spytał zimno.
- Możemy porozmawiać? Proszę... Proszę, chodź na zewnątrz porozmawiać ze mną...
   Kiwnął głową.
   - Przepraszam - szepnęła Klara, gdy wyszli przed szkołę.
- Za co?
- Za... Za wszystko... Za to, jak cię traktowałam... Że cię ignorowałam i odtrącałam...
- Myślisz, że przeprosiny coś zmienią? - nawet na nią nie patrzył.
- Nie wiem... Może... Nie. Konrad, ty naprawdę... Naprawdę coś do mnie czujesz?
- Kiedyś może tak. Chyba już mi przeszło - stawiał na szczerość. Nie będzie owijał w bawełnę. Niech Klara zrozumie, co on czuł. Niech wie. Niech zna prawdę. Należy jej się? Być może. teraz on będzie traktował ją tak, jak ona traktowała jego. Z rezerwą. Chłodno. Bez uczuć.
- Och... Przeprosiny nic nie zmienią... Chcę tylko, żebyś wiedział, że... - urwała.
- Co? Żebym wiedział co?
- Że... - tym razem nie dokończyła dlatego, że się rozpłakała. - Przepraszam.
   Wbiegła do budynku, przecierając rękawem oczy.

~~

* Green John "Gwiazd naszych wina"

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 10

   Kamil siedział przy stoliku. Sam. Szkicował.
   Wszyscy podejrzewali jego. A on nie miał z tym nic wspólnego. Na prawdę.
   Nagle jakiś cień padł na szkicownik.
- Mogę się przysiąść?
Podniósł głowę. Spojrzał na autora pytania. Nie dał po sobie poznać, jak bardzo się ucieszył.
- Jasne.
   Wiktoria położyła tacę na stole i usiadła obok niego. Oboje milczeli. Kamil zawzięcie kreślił po kartce. Wiktoria zerknęła ponad jego ramieniem na rysunek.
- Cudowne - szepnęła.
   Spojrzał na nią. Kąciki jego ust uniosły się nieco.
- Tak myślisz?
   Kiwnęła głową.
- To jest przepiękne - powiedziała. - Też bym chciała mieć taki talent jak ty.
- Do tego, żeby tworzyć coś pięknego wcale nie trzeba mieć talentu - tym razem autentycznie się uśmiechnął. - Ale jak chcesz, to mogę spróbować nauczyć cię rysować.
   Oczy jej rozbłysły.
- Naprawdę mógłbyś? Byłoby cudownie!

*  *  *
   Szła ulicą. Padał lekki deszcz. Ściemniało się.
   Boże, jaka z niej była idiotka. Nic nie zauważyła. Jak mogła? Nie dość, że go odtrąciła, to jeszcze poszła do Maćka. Boże. "Idiotka. Kretynka. Debilka bez uczuć". Wymyślała sobie coraz to bardziej obraźliwe wyzwiska.
   Zerknęła na zegarek. Za kwadrans powinna być już w szkole, jeżeli nie chce mieć problemów.
   Przyspieszyła.

*  *  *
   - Nie rozumiem - powiedział nagle Kamil.
- Czego?
   Szli do biblioteki.Kamil, jak to ostatnio często mu się zdarzało, był posępny, miał spuszczoną głowę. Wiktoria wręcz przeciwnie - promieniała radością. Mało brakowało, a zamiast iść - skakałaby.
   - Dlaczego ty się w ogóle do mnie odzywasz? - Przyjrzał się jej uważnie.
- To znaczy?
- Od tego incydentu z Oskarem, chyba nikt się do mnie nie odezwał ani jednym miłym słowem. A ty - nie dość, że nie powiedziałaś jeszcze ani jednego złego słowa na mój temat - to jeszcze normalnie ze mną rozmawiasz.
   Stali pod drzwiami biblioteki.
- Ej - Wiktoria opuszkami palców dotknęła jego przedramienia. - Wiem, że ty nie miałeś z tym nic wspólnego.
   Kamil nawet nie umiałby wyrazić słowami tego, jak był jej wdzięczny. Zamiast coś powiedzieć - uśmiechnął się.

*  *  *
   Pukanie do drzwi. Bartek poszedł otworzyć.
- Jest może Konrad? - w drzwiach stała Klara.
   Drzwi były tak otwarte, że dziewczyna nie mogła zobaczyć chłopaka siedzącego na łóżku. Konrad błagalnym wzrokiem patrzył na Bartka.
- Nie ma.
   Zamknął drzwi.
   - Dlaczego jej unikasz jak ognia?
- Nieważne - mruknął Konrad.
- Ważne.
Bartek usiadł obok niego.
- Co się stało?
Konrad westchnął.
- Lubiłeś kiedyś jakąś dziewczynę...? Ale wiesz, nie jako koleżankę tylko... tylko...
- Tylko jako dziewczynę? - uśmiechnął się Bartek. - Chyba wiem, co masz na myśli.
- No właśnie... I ja... powiedziałem Klarze...
- Powiedziałeś JEJ? - chłopak był w WIELKIM szoku.
- Uhm...
   Kolega poklepał go po plecach.
- I nie wiesz teraz, co zrobić, prawda?
- Nnooo...
- Lepiej posłuchaj Doktora Bartka - zaśmiał się chłopak. - I idź z nią pogadaj.

*  *  *
   Wiktoria przysunęła się do Kamila. Kasztanowe loki połaskotały go po policzku.
   - Musisz zapamiętać, żeby nie przyciskać za mocno rysika, bo wtedy efekt nie będzie zachwycający...
- O tak? - zapytała dziewczyna. Uśmiechnęła się, gdy ją pochwalił. - Jesteś świetnym nauczycielem.
- A ty się szybko uczysz.
   Odwzajemnił się jej uśmiechem.
   "Uśmiech to taka cudowna rzecz, która potrafi od razu przywrócić człowiekowi chęci życia" pomyślał.

~~

Krótki rozdział. Nie pasowało mi wstawiać tutaj czegoś więcej.

sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 9

   - Konrad, zaczekaj!
Chłopak zatrzymał się. Odwrócił się i spojrzał w stronę biegnącej Klary. A co kryło się w jego spojrzeniu? Niechęć? Złość? A może obojętność?
- O co chodzi? - zapytał chłodno.
   Klara, sapiąc, odparła:
- Sły... słyszałeś o Oskarze?
- Oczywiście. Tak, jak cała szkoła.
- Myślisz, że Kamil może mieć z tym coś wspólnego?
   Prawdę mówiąc, Konrad też się nad tym zastanawiał. Uważał to za prawdopodobne. Ale nie mógł tego powiedzieć Klarze.
- Czemu tak się nagle interesujesz Kamilem? Najpierw nas totalnie olałaś i poszłaś do Maćka, a teraz nagle znowu chcesz się z nami przyjaźnić?! Przyszła koza do woza!!!
- Nie... - wyjąkała zdziwiona dziewczyna. - Po prostu... po prostu chciałam cię zapytać o to. Po za tym - dodała już pewniej - to JA jestem ta zła?! A jak ty ostatnio się zachowujesz?! Czemu tak dziwnie się zachowujesz w stosunku DO MNIE?
- Czemu? CZEMU?! Ty się jeszcze pytasz: czemu?! Zapytaj lepiej Maćka! Chociaż z drugiej strony - nie! Bo znowu zaczniecie mnie obgadywać i się całować, "księżniczko"! - krzyknął, naśladując sposób mówienia Maćka.
- Ty... ty nas widziałeś? - No tak. Teraz Klara była zbita z tropu. Konrad kiwnął głową. - Szpiegowałeś mnie?!
- NIE! Nie jestem chamski! Po prostu szedłem cię przeprosić. I was zobaczyłem.
- Nie rozumiem jednego - stwierdziła nagle dziewczyna. - Dlaczego tak cię denerwuje to, że spotykam się z Maćkiem?!
   Konrad szybko coś przemyślał. Nie ma sensu nadal tego ciągnąć.
- Bo cię lubię. Bardzo. W każdym razie - lubiłem - odrzekł chłodno.
   Odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem ruszył w stronę szkoły.
- Konrad! Konrad, zaczekaj!

*  *  *
   Kamil nie mógł się skupić na lekcji. Miał wrażenie, że wszyscy obwiniają go o sytuację Oskara. A tak na prawdę, nic nie było jeszcze pewne o jego stanie. Nauczyciele odmawiali udzielenia informacji na ten temat.
   Co mogło mu się stać? On - Kamil - na pewno nie był winie. Może ktoś go pobił? Może się wywalił na schodach  i uderzył głową o posadzkę, tracąc przytomność? Może zasłabł? A może...
   Przeszedł go dreszcz... A jeśli... jeśli ma to jakiś związek z tym, co czytali nie tak dawno w kronice?...
   - Eureka - szepnął tak cicho, że nikt nie mógł tego usłyszeć.
   Wyjął spod książki notatnik, który zawsze miał przy sobie, i zaczął szybko zapisywać swoje przemyślenia. Nauczyciel uśmiechnął się, widząc, że kogoś wreszcie na tyle zainteresowała fizyka, że zaczął sam - z własnej woli - robić notatki. Biedak, nie znał prawdy.
   Kamil coraz mocniej przyciskał ołówek do kartki. To musiało mieć jakiś związek z tą sprawą! Musiało!
   Podskoczył na krześle, gdy zadzwonił dzwonek na przerwę. Zamyślony, spakował rzeczy i wyszedł z klasy.
   Nawet się nie domyślał, że dwie osoby bacznie obserwowały jego poczynania...

*  *  *
   Jedną z tych osób był Kuba, który właśnie wszedł do pokoju.
- Co tak skrobałeś na fizyce? - zapytał, widząc Kamila leżącego na łóżku. Oprócz nich w pokoju nie było nikogo.
- Hę?
- Pytam, co pisałeś.
- Doszedłem do pewnych wniosków.
- Aha.
   Kuba zabrał się za odrabianie lekcji. Nie zadawał mu więcej pytać. Wiedział, że i tak sam zacznie mówić. Takie są zasady psychologii, nie?
   Ale, o dziwo, minęło 10 minut, a Kamil się nie odezwał. Zapytać go? Nie, lepiej nie. A może jednak...
    - Jesteś ciekawym przypadkiem - odezwał się w końcu Kuba.
- Hę?
- Pod względem psychologicznym, oczywiście. Każda inna osoba, zachęcona w ten sposób do opowiadania, zaczęła by gadać. Ale nie ty.
   Kamil wzruszył ramionami.
- Nie ma sensu, żebym ci o tym mówił. I tak nie zrozumiesz.
- Jesteś pewien?
- Raczej... Nic nie zrozumiesz. To mogą zrozumieć tylko Konrad i Klara. Ale ich najwidoczniej to nie interesuje. A zapowiadała się piękna przyjaźń... A teraz co? Klara i Konrad się pokłócili ze sobą. A Konrad ma do mnie wąty o to, że przyjaźnię się z tobą.
   Kuba, zdziwiony, uniósł brwi.
- Przyjaźnimy się?
   Kamil uśmiechnął się.

- A nie?

środa, 5 marca 2014

Rozdział 8

   - O co wam chodzi?
Bartek koniecznie MUSIAŁ wiedzieć, o co chodzi Kubie i Kamilowi.
- O nic.
- O coś. Jeżeli nie powiecie, o co wam chodzi, to ja i tak SAM się dowiem. I koniec kropka!

*  *  *
   Konrad siedział przy stole, w stołówce. Przeglądał notatki sporządzone ostatnio w archiwum. Nagle na stół padł jakiś cień. Podniósł głowę.
- Cześć - Kamil uśmiechnął się do niego przyjaźnie.
- Pa.
- Proszę? - czyżby Kamil źle zrozumiał?
-Pa. Żegnaj. Adje. Arivederci. Bą włajaż.
- Nie rozumiem.
- Nie chcę z tobą rozmawiać! Jasne?
- Dlaczego? - Kamil był MOCNO zdziwiony.
- Och, najpierw Klara z Maćkiem. Teraz jeszcze TY znajdujesz sobie NOWEGO przyjaciela! A mnie TOTALNIE OLEWACIE! Nie spodziewałbym się tego po TOBIE!!!
- Konrad...
- Idź sobie!
- Dobrze! - Kamil nie wytrzymał. - Jak sobie waćpan życzysz!
- Świetnie!
- Świetnie!!!
   Nie no, tego już za wiele!  Cóż temu Konradowi strzeliło do głowy? Nie chce jego towarzystwa? Proszę bardzo! Pójdzie do Kuby! Bo MA przyjaciół!

*  *  *
   - Więc się pokłóciliście?
Kuba ze znużeniem i lekką irytacją wpatrywał się w Kamila. Tak to właśnie jest, gdy ktoś postanawia się z tobą zaprzyjaźnić. Dlatego nigdy nie szukał przyjaciół. Może kiedyś, w dzieciństwie. Ale stwierdził, że ludzie, których uważa się za przyjaciół, często cię zostawiają. Odwracają się od ciebie. Wbijają ci nóż w plecy. To ma być przyjaźń? Według niego - nie. Dlatego już dawno temu powiedział sobie: "Nie, dziękuję uprzejmie. Wolę być samotny. Przyjaciele nie są mi potrzebni".
   A teraz Kamil się do niego przyczepił. Kuba próbował chyba wszystkiego, byle tylko zniechęcić go do siebie. Ale jak na razie jakoś mu to nie wychodziło. I teraz musiał siedzieć i wysłuchiwać opowieści Kamila.
- Nie pokłóciliśmy się! Po prostu ON myśli, że mam go gdzieś! A to nieprawda!
- To mu to powiedz.
- Nie! Skoro nie chce ze mną rozmawiać, to łaski bez! - Kamil wstał od stołu. Kuba odetchnął z ulgą, oczywiście w duchu. - Dobra, idę do Oskara. Pożyczyłem mu zeszyt.
   I poszedł.

*   *   * 
   Późny wieczór. Około godziny dwudziestej pierwszej. Kamil siedział pod kołdrą, w ręce trzymał latarkę. Czytał książkę.
   Nagle drzwi do pokoju się otworzyły. Stał w nich wychowawca ich klasy.
- Nie widzieliście gdzieś Oskara?
   Chłopaki zdziwieni spojrzeli na siebie.
- Nie - odpowiedzieli chórem.
- Ja z nim rozmawiałem - odezwał się Kamil. - Oddawał mi zeszyt. Ale to było po siódmej. Później go nie widziałem.
- Proszę pana, a o co chodzi?
- Problem w tym, że NIKT go później nie widział. A już po ciszy nocnej. Dobra, przepraszam, że wam przeszkodziłem. Idę go szukać dalej.
   Drzwi zamknęły się za odchodzącym nauczycielem.

*  *  *
   Kamil nie spał dobrze tej nocy. Śniły mu się różne dziwne sny. Ale najgorsze było to, że ich nie pamiętał.
   Poszedł do stołówki na śniadanie. Usiadł obok Kuby. Zaczął jeść śniadanie.
- W ogóle nie zwracasz na to uwagi - westchnął Kuba.
- Na co?
- Na to, jak wszyscy się na ciebie gapią.
   Kamil rozejrzał się. Kilka osób patrzyło na niego z niechęcią, może wręcz z PRZE-RA-ŻE-NIEM.
- O co im chodzi?
- W końcu Oskar się znalazł. Nieprzytomny. Trafił do szpitala - odparł spokojnie Kuba.
- Co?!
- To.
- Ale... Co to ma wspólnego ze mną? - Kamil tego NIE rozumiał.
- Jesteś prawdopodobnie ostatnią osobą, która widziała się z Oskarem.
- Ale... Chyba nie mówisz, że...
- Mówię. Oni myślą, że to TY mu coś zrobiłeś.
- JA?!
- Mówię przecież, że ty. I, proszę, nie wydzieraj mi się do ucha. Jeśli możesz - warknął chłopak.
- Przepraszam. Ale ja po prostu NIE ROZUMIEM, jak oni mogą mnie podejrzewać O COŚ TAKIEGO!
- Najwidoczniej mogą.
- Dzięki, wiesz - mruknął Kamil. - Twój sposób bycia i rozmowy ze mną bardzo mi to ułatwia.
- Co ci ułatwia?
- Wszystko!
- Aha. Do usług.
- O jeżu! SARKAZM! TO BYŁ SARKAZM!
- Wiem o tym. Moja odpowiedź też była sarkazmem - odparł Kuba ze stoickim spokojem. Jak zwykle.
-  O BORZE*!!! IDĘ STĄD!!!
- Pa.

*  *  *
   Konrad szybkim krokiem przemierzał dziedziniec szkolny.  Nic nie rozumiał. W starych archiwach pisało coś o tajemniczych przypadkach uczniów, którzy trafiali do szpitala. A teraz ta sprawa z Oskarem... Czyżby to miało ze sobą coś wspólnego?
   - Konrad! Poczekaj chwilę!
Chłopak odwrócił się. W jego stronę biegła...
   Klara?

~ ~

Krótkie, bo krótkie, ale jest. :v

Totalny brak pomysłów.
Ma ktoś wenę?
Może jakiś pomysł?
Świeci się komuś żaróweczka?
Chociaż jeden mały, tyci, tyciuteńki pomyślik? Ej, tak to będzie w zdrobnieniu? xD Pomysł... pomyślik... pomyślunek? xD

* Nie chodzi o BOGA. Chodzi o BÓR. Dla totalnych nieuków, analfabetów, tych, którzy się nie domyślają i takich tam, bór, to las. xD Odkryłam Amerykę... xD Jestem Kolumbem. xD

O kufa. Powyższy tekst ma kolor jak moja czapka. xD

Klaudia! Nie zostawiaj mnie samej z tym. :|
Wiktoria, weź nie bądź ZUA. Ja Ci tu ZK rozwalam, a Ty chcesz następnych części.

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 7

   Przeczekali chwilę. Kroki był coraz głośniejsze i coraz bliższe. Przyjaciele przylgnęli do ściany. Klara złapała Konrada za rękę.
   - Co wy tu robicie?
Przyjaciele odetchnęli z ulgą.
- Lepie powiedz, co TY tu robisz!
- Wycieczka turystyczno - krajoznawcza, zabronisz? - Bartek uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie - odparł Konrad. - Dlaczego nas śledzisz?
- Zostawiliście mnie w pokoju SAMEGO z NIM - powiedział z wyrzutem chłopak.
- Z kim? - zapytała Klara.
- Z Kubą.
- I co, on jest taki straszny, że aż uciekłeś?
- Nie kpij. Spróbowałabyś posiedzieć z nim godzinę w pokoju.
- A tak a propos... - zaczął Kamil. - Walnąłeś go tą patelnią w łeb?
- Nie - odparł ponuro Bartek. - Musiałem ją oddać. Nadal jesteś zły?
- Nie.
- To fajnie.
- Dobra, zwijajmy się, bo teraz ktoś NA SERIO się nami zainteresuje.




*  *  *
     Kamil wszedł do niemal pustego pokoju.
- Cześć - rzucił w stronę 'Mruka'. Ten, oczywiście nie odpowiedział. Leżał na łóżku, czytając czasopismo. Znużony podniósł wzrok na Kamila.
- Co robisz? - Kamil postanowił, że warto by nawiązać konwersację. Nudziło mu się bez Konrada.
- A nie widzisz?
   "Ha! Odezwał się!!!"
- Widzę. Zapytałem przez grzeczność. Co czytasz?
- Gazetę.  [To takie w moim stylu. <<3]
   Kamil był coraz bardziej zirytowany,
- A o czym, jeśli mogę wiedzieć?
- O najnowszych pluginach do Minecrafta.
   "O, coś ciekawego!"
- Jest już nowa wersja?
- Mhm.
- Są już konie?
- Mhm.
- Grałeś w wersję 1.7.2?
- Mhm.
- Czy umiesz mówić coś poza "MHM"?!
- Mhm. [<<<3]
- Cokolwiek by to znaczyło - mruknął Kamil.
- Mhm.
- Człowieku! Odezwałbyś się czasem! [NIE DODAM SIEKIERY!* Jeszcze nie teraz. xD ~Patis.]
- Mówiłeś coś?
- Tak! Mówiłem! Wyprowadzasz mnie z równowagi.
- Nawzajem. 
- Argh. - Mruknął Kamil (z akcentem na "ARGH"). [xD] - Nie dziwię się, że nie masz przyjaciół!
- Mhm. Może chcę?
- Może!
- A nawet jeśli, to co ci do tego?
- To, że właśnie próbuję się z tobą zaprzyjaźnić!
- Aha. Fajnie.
- No właśnie nie!
- Łaj? [Chodzi o: WHY?]
- Bo TY mi to utrudniasz!
- Mhm.
- Arrrrrgh.
- Nie bulwersuj się tak.
- Ty mnie nie pouczaj!
- Mhm. Nie pouczam cię. Udzielam ci rad.
- Kicham na twoje rady!
- Mhm. Można i tak.
- Nie no, ja zaraz nie wytrzymam!
- To zmieńmy temat.
- ZMIEŃMY!!!
   Kamil usiadł na łóżku. Zaczął serię wdechów i wydechów, licząc w myślach: "Jeden... dwa... pięć... dziesięć... sto dwadzieścia trzy..." Albo nie. Tylko do dziesięciu. [Co za dużo, to nie zdrowo :D].
   - Wiesz, że Bartek chciał ci przywalić patelnią?
- Mhm. Coś mi się obiło o uszy.
- N-noo... Co tam u ciebie ciekawego?
   Kuba spojrzał na niego z politowaniem.
- Nic - odparł ze stoickim spokojem.
- A...Aha. U mnie w sumie też.
- Co robiliście w archiwum?
   Kamil popatrzył na niego zatkany.
- Skąd... skąd to wiesz?
- Właśnie mi to powiedziałeś.
- Idiota - mruknął Kamil.
- Ty, czy ja?
- Ja. Ta rozmowa mnie zmęczyła. Zmieńmy temat.
- Znowu?
- Znowu.
- Czemu nazywacie mnie 'Mrukiem'?
   Kamil spojrzał na niego zatkany.
- A to skąd wiesz? Dżizyyyys! Znowu to samo! Teraz powiesz, że właśnie ci to powiedziałem, prawda?
- Nie. Jak się ma uszy, to się słyszy.
- Coraz bardziej mnie zadziwiasz.
- Mhm. Lubię to robić.
   Kamil uśmiechnął się.
- Było coś z majcy?
- Nie.
- A z anglika?
- Też nie.
- A... z polskiego?
 - Było.
- CO?!        [Prawie CO2 xD]
- Strona trzydziesta czwarta w ćwiczeniach.
- A, to to już zrobiłem.
- Mhm. Ja też.
- Dobra, idę szukać Konrada.
- Poszukaj go w bibliotece.
   Kamil podszedł do drzwi. Otworzył je, ale zawahał się przez chwilę.
- Wiesz co?
- Mhm?
- Fajny jesteś. - Wyszedł.
   Kuba uśmiechnął się.

*  *  *
   Konrad nie pojawił się na obiedzie. Kamil zrezygnowany usiadł przy stole, przy którym siedział Kuba.
- Coś się tak na mnie uwziął?
Kamil wzruszył ramionami.
- Nie mam z kim pogadać. To takie głupie uczucie, gdy wszyscy cię olewają.
- Mhm.
- Klara siedzi z tym całym jej Maćkiem.
- Mhm.
- Kondziu się za to na nią obraził.
- Mhm.
- I pewnie dlatego nie przyszedł na obiad.
- Mhm.
- Chyba też znajdę sobie dziewczynę - westchnął.
- Mhm.
- Właściwie... Jest taka jedna...
- Mhm.
- Ale ona nawet nie zwraca na mnie uwagi...
- Mhm.
- Wiesz, chodzimy razem na dodatkową plastykę.
- Mhm.
- Wiesz, ja zazwyczaj jestem taki... no... rozgadany... śmiały...
- Mhm.
- A boję się podejść do niej i zagadać.
- Mhm.
- Weź mi coś poradź.
- Co ja, psychologiem jestem?
- No weeeź. Współlokatorowi nie pomożesz?
- Myślisz, że ja się znam na dziewczynach?
- Może.
- Raczej nie.
- No weeeeź! Weź daj jakąś radę!
   Kuba zrezygnowany westchnął.
- Która to?
- Wiktoria z 1c.
- To po prostu idź do niej zagadaj.
- Jest tu?!
   Kuba wskazał ruchem głowy.
- Tam siedzi. Sama. Idź do niej zagadaj.
- Czy ja wiem... Nie chcę cię zostawiać samego...
   Kuba spojrzał n niego z politowaniem.
- Boisz się.
- Nie!
- Tak.
- Nie!
- A ja ci mówię, że tak.
- Nie!
- Skoro nie, to idź do niej zagadać.
- Zrobię tak!
   Kamil wstał od stołu. Zrobił dwa kroki... i usiadł z powrotem.
- Albo nie. Jednak tego nie zrobię.
- Tchórz.
- Spoko. Nazywaj mnie tchórzem. Nie będę ci udowadniał, że tak nie jest, bo tak jest.
- Nie mnie masz to udowadniać.
- Sobie?
- Jak chcesz. Możesz JEJ.
- Hmmm... Zastanowię się jeszcze.
- Lepiej się pospiesz, bo w końcu ktoś INNY będzie odważniejszy od ciebie i do niej podejdzie.
- KTO?!
- Nie wiem. Bartek, na przykład.
- On...?
- Nie wiem. To tylko taki przykład.
- Wiesz co? Ty to umiesz motywować ludzi.
- Mhm. Zostawisz mnie wreszcie w spokoju i pójdziesz do niej?
- Chyba tak.
- No, to powodzenia.
- Dzięki.
- Jakbyś nagle zasłabł, zemdlał, czy coś, to wezwę karetkę.
   Kamil spojrzał na niego z rozbawieniem.
- No wiesz...

*  *  *
   Kuba obserwował, jak Kamil niepewnym krokiem idzie w stronę stolika, przy którym siedziała Wiktoria. Chłopak [Kamil] powiedział coś do niej. Dziewczyna podniosła głowę i uśmiechnęła się do niego. Po chwili usiadł po przeciwnej stronie stolika.
   Czyli jednak nie jest takim tchórzem. Cóż, właściwie, to on nigdy nie miał Kamila za tchórza. To on wydawał mu się najbardziej sympatyczny. Zdziwił się, gdy dzisiaj do niego zagadał. jeszcze bardziej się zdziwił, gdy Kamil POPROSIŁ GO O RADĘ. I to w kwestii DZIEWCZYNY. Jemu tam nie w głowie dziewczyny. On ma inne, ważne sprawy...

*  *  *
   - Jesteś na mnie zła, księżniczko?
Klara spojrzała na Maćka.
- Nie, po prostu... Po prostu mój przyjaciel się jakoś dziwnie ostatnio zachowuje... Myślałam, że mnie lubi, a tu nagle... zachowuje się wobec mnie... tak... tak...
- Chamsko?
- Nie, nie o to chodzi... Po prostu, zachowuje się tak, jakby nagle przestał mnie lubić...
- Mówiłem ci, że on nie jest ciebie wart. Nawet jako przyjaciel. Nie to, co ja.
   Pocałował ją w policzek.
   Klara nie uśmiechnęła się, jak to zwykle reagowała na podobne 'pieszczoty'. Zastanawiało ją zachowanie Konrada. No bo, no na prawdę... O co mogło mu chodzić?

*  *  *
   - Więc widziałeś, jak się całowali?!
Konrad pokiwał głową ze smutną miną. 
- Nie spodziewałbym się tego po Klarze - stwierdził Bartek. - Po każdej innej dziewczynie, ale nie po niej!
- Każdej? - tym razem odezwał się Kamil.
- N-no... Może nie po każdej... Ale na pewno nie o niej! Ale, przyznaj się! Miałeś teraz na myśli jakąś!
- Nie.
- Tak.
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
   Kuba parsknął śmiechem.
- A ciebie co tak śmieszy? - zapytał zdziwiony Bartek.
- Odczuwam dziwne uczucie deja vu - spojrzał znacząco na Kamila. Ten uśmiechnął się.
- Ty coś wiesz! - krzyknął Bartek.
- Wiem, że nic nie wiem.
- Nie no, nie przesadzaj. COŚ jednak wiesz!
- Możliwe.
- Błagam - jęknął Kamil. - Nie mów im!
- Aha!
- Spoko, nie puszczę pary z ust.
- Ej, to nie fair! - oburzył się Bartek. - Dlaczego on wie, a my nie?! I od kiedy wy się tak kumplujecie?!
- Nieważne! - stwierdził Kamil.
- Ważne!
- Nie! - Kamil, obrażony, wyszedł z pokoju.
   Kuba padł na łóżko, zanosząc się śmiechem [LoL, nie ma to jak tarzać się ze śmiechu xD].
- To wszystko jest MOCNO PODEJRZANE - stwierdził Bartek.

~~
I tym oto akcentem kończymy (kończę?) ten rozdział. Starałam się dodać TO COŚ, z okazji Walentynek, ale chyba mi niezbyt wyszło... cóż, trudno. Za to można się pośmiać. :P

* O co chodzi z SIEKIERĄ? Podczas pisania tego fragmentu, moja siostra cały czas trajkotała mi o tym, żeby umieścić wątek z siekierą Kuby, który RZEKOMO przeglądałby, zamiast gazety, w której było o Minecrafcie, gazetę z siekierami... Zryta psychika daje się we znaki. :P

Wiktoria, zadowolona? :P

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 6

   Jego oczy zaszkliły się od łez. Nie, nie będzie płakał. Musi teraz myśleć, jak dostać się do archiwum, by 'załatwić swoje sprawy'. Może to zrobić sam. Bez niczyjej pomocy. SAM.

*  *  *
   Klara odepchnęła chłopaka od siebie.
- Co jest, księżniczko?
- Nic, tylko... ja chyba nie jestem jeszcze na to gotowa. Przepraszam.
   Wbiegła do budynku, po drodze wycierając usta rękawem swetra.

*  *  *
   Sobota. Klara chciała iść do kuchni i poprosić panie kucharki, czy pozwolą jej ugotować kisiel [mniam :3 LOOOOL].
   Skręciła na schodach i stanęła jak wryta. Konrad szedł korytarzem, rozglądając się we wszystkie strony.  Jakby nie chciał, by ktoś go zobaczył. W ręku trzymał jakąś kartkę. Dziewczynę to zaintrygowało. Schowała się w załomie korytarza, czekając aż chłopak ją minie i poszła za nim.
   Minęli kilka zakrętów i wspięli się na następne piętro. Konrad skierował swe kroki do gabinetu dyrektora. 'Po co on idzie do Gandalfa?' zastanawiała się w myślach Klara. Po chwili chłopak wyszedł, a dziewczyna podążyła za nim. Nagle Konrad odwrócił się:
- Mogę wiedzieć, dlaczego mnie śledzisz?
   Klarze włosy stanęły dęba na głowie. Zauważył ją! Mimo to wsunęła się bardziej za filar, który był jej kryjówką. Czekała na najgorsze.
   W tym momencie obok niej stanął Kamil.
- Dobra, no, przyłapałeś mnie - powiedział przepraszającym głosem - ale wyszedłeś tak niepostrzeżenie, że ciekawość mnie zaczęła zżerać.
- Chciałem 'to' załatwić sam, ale jeśli tu jesteś, to... - Klara nie widziała Konrada, ale z jego tonu wywnioskowała, że jest lekko zirytowany - chodźmy.
   Chłopcy poszli, a dziewczyna dalej ich śledziła. Domyśliła się, że 'to' jest tym samym, co 'sprawa', o której niegdyś zapomniała. Gnana ciekawością, dotarła do punktu docelowego chłopaków. A więc archiwum. Klara wyszła z ukrycia i przywitała się z chłopcami:
- Cześć, mogę wiedzieć po co idziecie do archiwum? - zapytała.
- Co ty tu robisz? - odpowiedział pytaniem na pytanie Konrad. Był lekko zmieszany.
- Śledziłam cię przez całą drogę. A więc, dowiem się, dlaczego tutaj jesteście? I skąd, Konradzie, masz zgodę na wejście do archiwum?
- No dobra. Zaraz wam wszystko wytłumaczę. Tylko wejdźmy do środka. 

*  *  *
    - Zgodę załatwił mi matematyk. Wiecie przecież jak mnie lubi. Naściemniałem mu, że chcę poszukać wyników egzaminów z zeszłych lat. Uwierzył. 
   Pamiętacie jak zastanawialiśmy się nad zachowaniem dyrektora? - słuchacze przytaknęli - przypomniało mi się wtedy, że już gdzieś słyszałem nazwę 'Zakon Kisielu' i nazwisko Gandalf. Długo się nad tym zastanawiałem, aż mnie olśniło. Te nazwy słyszałem podczas rozmów rodziców (czasem zdarzało mi się ich niechcący podsłuchać). Wspominaliście mi też ,że wasi starzy nigdy nie zdradzili wam gdzie się uczyli. Ja miałem tak samo. Nikt z rodziny nie chciał mi powiedzieć. Ale ostatnio skojarzyłem fakty. Można powiedzieć, że jedno z naszych rodziców ma wybitne uzdolnienia. Twój tata - zwrócił się do Klary - jest 'rekinem biznesu', czyli może mieć uzdolnienia matematyczne, jak ja. Twój tata - mówił do Kamila - to świetny nauczyciel historii. To znaczy, że może posiadać zdolności takie jak Klara. Natomiast moja mama jest malarką, co oznacza, że tak jak Kamil, ma uzdolnienia plastyczne. 
   Przyszedłem tutaj, żeby sprawdzić moje odkrycie. Być może ze względu na naszych rodziców, Gandalf nas tak dobrze zna. Chciałbym, żebyście pomogli mi szukać.

*  *  *
   Przyjaciele przerzucali karty starych kronik szkolnych. Nagle Kamil krzyknął.
- Słuchajcie, coś mam!
- CO?!
- Lista wszystkich uczniów szkoły!
   Konrad wziął księgę i zaczął kartkować.
- El... eł... em... en... Jest! Emilia Nowacka.
- Kto to?
- Moja mama. Lata 83-86!  Znajdźcie coś podpisane rokiem 83, 84, 85, albo 86.

*  *  *
   - Mam!
Przyjaciele pochylili się nad księgą, którą trzymała Klara. Dziewczyna zdmuchnęła kurz z przedmiotu obserwacji. Przerzuciła kilka kartek. Przesuwała palcem po stronie, mamrocząc pod nosem zdania z księgi. Brzmiało to tak, jakby rzucała zaklęcia.
- "Rok 1984. Działalność rozpoczyna >Zakon Kisielu<, mający na cel..." Strona jest urwana!
- CO?!
   Kamil westchnął.
- No tak. Można było się tego spodziewać.
   Konrad jednak nie miał zamiaru się tak łatwo poddawać. Wyciągnął z kieszeni notes i ołówek. Wyrwał czystą kartkę i podłożył pod stronę, którą poprzedzała ta z oderwanym fragmentem.
- Przepraszam, ale muszę to zrobić.
   Rysikiem ołówka przejechał kilka razy po stronie pokrytej małym, ciasnym pismem. Wyciągnął kartkę z notesu.
   - Jest!
- Zabazgrałeś kronikę! - Klara nie kryła oburzenia.
- Poczekajcie... Litery odbiły się na kartce z notesu... Teraz możemy przeczytać całość! "...u wyjaśnić tajemniczą sprawę uczniów trafiających do szpitala. Więcej informacji w księdze zatytułowanej >Zakon Kisielu<" Wiedziałem!
- Łał, stary... - szepnął Kamil z podziwem.
- Konrad, jesteś geniuszem! - Klara nie wytrzymała i przytuliła przyjaciela. Konrad odepchnął ją od siebie.
- Wiem o tym - odparł chłodnym tonem, poprawiając okulary. Kamil instynktownie milczał. Atmosfera stała się napięta. - Teraz trzeba znaleźć tamtą księgę. Myślę, że tu jej nie będzie. Pewnie znajduje się w gabinecie dyrektora. Ale o co chodzi z tym szpita-
   Nie dokończył. Trójka przyjaciół zamarła w bezruchu. Wszyscy to usłyszeli: podłoga skrzypnęła pod ciężarem jakiegoś człowieka...

~~

Rututu, jest next rozdział! Tym razem szybko, bo jest natchnienie, jest rozdział. :D xD
Jak myślicie, kto mógł śledzić trójkę naszych bohaterów?
Czy Konrad i Klara się pogodzą?
Czy Kamil zagada do Wiktorii?
I dlaczego, na brodę Merlina, Bartek chciał walnąć Kubę patelnią?!?!?! xD
Odpowiedzi na te pytania BYĆ MOŻE znajdziecie w następnym rozdziale. Bajos! Dzięki za przeczytanie!

sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 5

   ... I zobaczył... Cóż, niezbyt wiele zobaczył, bo gdy tylko otworzył drzwi, dostał czymś w łeb. [:P :D]

*  *  *
   Kamil podniósł się. Zobaczył pochylającego się nad nim Bartka i Konrada.
- Stary... - wymamrotał. - Ja cię zabiję.
   Słowa te skierowane były, notabene, do Bartka.
- Sorry. Niechcący
- Niechcący walnąłeś mnie w łeb patelnią? Jakoś ci nie wierzę!
- Ale na serio! Myślałem, że ty, to Mruk...
   Tym razem nie wytrzymał Konrad.
- Chciałeś walnąć Kubę  patelnią?!
   Bartek uśmiechnął się cynicznie.
- Poniekąd.
- Łejt, łejt, łejt - Kamil czegoś nie rozumiał. - Czegoś nie rozumiem. Skąd Ty, na brodę Merlina, WYTRZASNĄŁEŚ PATELNIĘ?!?!?!
- Emm... Pożyczyłem...
- POŻYCZYŁEŚ PATELNIĘ?!?!?! OD KOGO?!?!?!
- Od kumpla...
- JAKIEGO KUMPLA?!?!?!
- Nie znasz go... to ten... eee... Pepe... wiesz... z Grecji... więc go nie znasz... na wakacjach był u nas... musiał pomylić plecaki... i wsadzić patelnię do mojego plecaka... bo mamy podobne.... a... wiesz... on jest kucharzem... i ten...tego... no...
- Ja piórkuję! Zaraz tu nie wytrzymam!
- Dobra no! Pożyczyłem od tych, co to mają zdolności kucharskie!
   Konrad parsknął śmiechem.
- Jesteście niemożliwi.
 - No chyba ON! - krzyknęli Kamil i Bartek naraz.
   Kamil wstał i wyszedł z pokoju. Kilka metrów od drzwi pokoju minął Kubę, jak zwykle posępnego.
- Na twoim miejscu bym tam nie wchodził!
Mruk wzruszył ramionami.

*  *  * 
   Kamil siedział w sali. Zajęcia plastyczne. Dodatkowe. Spojrzał na NIĄ. Patrzyła przez okno. Też wyjrzał. Listopad dawał się we znaki. Na drzewach już prawie nie było liści. Jakieś  małe dziecko bawiło się w kałuży, a matka próbowała je odciągnąć. Sielanka? Może. Melancholijna.
   Jeszcze raz spojrzał na NIĄ. Uważał, że jest ładna. Kasztanowe loki kaskadami opadały na ramiona. Przyjrzał się JEJ dokładniej. Najbardziej chyba interesowały go OCZY. Jedno zielone, drugie zielono - brązowe. Ciekawe. Od razu skojarzyła mu się z kotem. Mały koteczek. Kicia. Tak.
   Bardzo mu się podobała.

*  *  *
  - Stary!  Ile mam jeszcze cię przepraszać?!
   Bartek szedł za Kamilem,  wołając za nim.
- Aż mnie przestanie łeb boleć!
    Minęli Klarę i Konrada.
- A im  co się stało? - zapytała dziewczyna.
Konrad wzruszył ramionami.
- Bartek przyłożył Kamilowi z patelni.
- Oj... Musiało boleć.
- No raczej.
- A ciebie co ugryzło? - Klara przyjrzała się uważnie Konradowi.
- Nic.
- Powiedz!
- Nie podoba mi się to, że spotykasz się z Maćkiem. Zadowolona?
- Nie! Dlaczego?! Mam prawo się spotykać z tym, kim chcę. A tobie nic do tego! 
- Ale...
- Wszyscy chłopacy są tacy sami! Tylko chcieliby się wtrącać w życie prywatne innych! ZOSTAW MNIE! JASNE?!
   Konrad, zdziwiony zachowaniem przyjaciółki, oddalił się.

*  *  *
   Klara, nadal oburzona, szła podwórzem.
- Nosz no po prostu!
Nagle usłyszała jak ktoś pyta:
- Co cię tak denerwuje, księżniczko?
   Odwróciła się. Za nią stał Maciek.
- Maciek? Co ty tu robisz? 
- Śledziłem cię od czasu tej kłótni z Konradem. Nie rozumiem, czemu się z nim przyjaźnisz. On nie nadaje się dla ciebie, nie jest ciebie wart.
Klara zamrugała i spojrzała na niego.
- Tak myślisz?
- Ja tak nie myślę -  uśmiechnął się szarmancko, objął ją w talii i przyciągnął do siebie. - Ja to wiem.
   Pocałował ją.
    A biedny Konrad, który szedł przeprosić przyjaciółkę, widział to. Dosłownie poczuł, jak serce mu pękło.


~~

Z szczególnymi podziękowaniami dla:
Wiktorii - za to, że zgodziła się, żeby ją tu przedstawić (xD) i za pomysł z zakończeniem. I za to SZANTAŻOWANIE i POSPIESZANIE.
Patrycji - za SZANTAŻOWANIE i POSPIESZANIE
i Baśce - za PATELNIĘ i SZANTAŻOWANIE. xD

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 4

   -Życie jest piękne - przyznała Klara, leżąc na łóżku. Właśnie wróciła od Maćka. Chłopak zrobił na niej świetne pierwsze wrażenie. Był przystojny, zabawny, szarmancki. Poprostu ideał.
- W niektórych przypadkach można byłoby się sprzeczać, ale jednak przyznam ci rację, życie jest piękne - powiedziała Kaśka.
- Coś ty taka w skowronkach, Klaro? - zapytała Ola.
- Pewnie chodzi o chłopaka - przyznała w zamyśleniu Anka.
- Żebyś wiedziała, Aneczko - Klara uśmiechnęła się błogo.
- Oj, to chyba coś poważnego. Nikt do mnie nie mówi 'Aneczko'.
- Nie macie pojęcia jak się cieszę! - powiedziała do bliźniaczek - ON jest ideałem!
- Czyli szykują się babskie ploteczki - ucieszyła się Ola - a propos ploteczek, widziałyście jak Wiktoria patrzy na Kamila?
- O, nie! - krzyknęła Klara - miałam się spotkać z Konradem i Kamilem. Zupełnie zapomniałam! - spojrzała na zegarek. 17:05. Miała do nich przyjść półtorej godziny temu. Zresztą... - e tam. Na pewno poradzili sobie beze mnie. To na czym skończyłyśmy?

 *  *  *
   Nazajutrz. Konrad, Kamil i Bartek stali przed tablicą z ogłoszeniami. Na największej kartce umieszczony był napis:
"Informujemy, iż KAŻDY uczeń OBOWIĄZKOWO musi uczęszczać na przynajmniej jedne zajęcia dodatkowe.
Dyrekcja"

- Dżizas - mruknął Bartek.
- Dżizas - potwierdził Kamil.

*  *  *
   - Niebywały, wprost niebywały talent!
Kamil uśmiechnął się. Lubił takie pochwały.
- Dziękuję.
- Chłopcze, masz wielki talent artystyczny! Przyznaj, nie myślałeś kiedyś o zostaniu malarzem? - zapytała nauczycielka.
- Tylko i wyłącznie o tym.
    Nauczycielka uśmiechnęła się. Uczniów, którzy lubili przedmiot, którego nauczała, darzyła sympatią. Przypominali jej ją samą, gdy była młoda. W sumie, nadal była młoda. Świeżo po studiach plastycznych, pełna zapału do nauczania, nie zniechęcona zachowaniem młodzieży. Jako młoda osoba, po części ich rozumiała.
   Dzwonek na przerwę. Panna Aurelia próbowała przekrzyczeć hałas.
 - Zapraszam do zapisywania się na dodatkowe zajęcia plastyczne! Zgłoszenia (wymysł naszego` szacownego profesora Gandalfa) znajdziecie przypięte na gazetce podczas przerwy obiadowej. Do widzenia!

*  *  *
   Konrad myślał intensywnie. 
  To, że spędziła z nim popołudnie, nie oznacza, że jej się podoba. Może go tylko polubiła? Zresztą, on sam nie wie jak skończyło się to ich spotkanie. Może Klara stwierdziła, że ten chłopak nie przypadł jej do gustu. Może jest jej obojętny. Może się w nim... nie, lepiej o tym nie myśleć.
- Konrad - z rozważań wyrwał go dziewczęcy głos - Konrad, poczekaj - zawołała dziewczyna, widząc jak chłopak zerwał się z miejsca.
- O co chodzi? - zapytał siląc się na obojętny ton.
- Chciałam przeprosić za to wczoraj. Kompletnie zapomniałam, że mam do was przyjść. Ale chyba załatwiliście to co mieliśmy zrobić? 
- Nie, chcieliśmy poczekać na ciebie.
- A co w ogóle chciałeś sprawdzić?
- Dowiecie się w swoim czasie.
- Aha... czyli Kamil też nic nie wie. No nic, to widzimy się u was o 16?
- Jak chcesz to przychodź - Konrad robił co mógł, by nie zdradzić się z myślami.
- Ej, co jest? Czemu taki nie w sosie jesteś, hmm? - dziewczyna podeszła bliżej chłopaka.
- Nic - nie wytrzymał i wypalił: ale jeśli nie chcesz się przyjaźnić z takimi 'lamusami' jak my, to wystarczyło powiedzieć - Konrad odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem zniknął z pola widzenia jego rozmówczyni.
   Klara stała oniemiała. Ta wypowiedź Konrada ją zszokowała. Wcale nie uważała, że chłopcy są lamusami. Bardzo ich lubiła i nie wiedziała, dlaczego Kondziu tak zareagował. Może miał zły dzień. Może go czymś zdenerwowała. Może gniewa się o Maćka. Może jest o nią... nie, są przecież tylko przyjaciółmi. Prawda?


*   *   *
   Kamil stał przed gazetką. Kółko plastyczne - to coś dla niego. Sięgnął po zgłoszenie. Dotknął czyjejś ręki. Spojrzał na właściciela kończyny. [xD] Była to dziewczyna. Cóż, urodą nie onieśmielała, ale wydawała się być sympatyczna.
   Gdy zauważyła  Kamila, zarumieniła się.
- Przepraszam... - powiedziała nieśmiało.
   Kamil uśmiechnął się szarmancko.
- Ależ nic nie szkodzi. Ty też na kółko plastyczne?
Przytaknęła.
- Może nie mam talentu, ale lubię plastykę.
Kamil uśmiechnął się. Dziewczyna sięgnęła po zgłoszenie.
   - Wiktoria, idziesz?!
Dziewczyna uśmiechnęła się przepraszająco i pobiegła do koleżanek. Kamil skonfundowany patrzył za nią.

*  *  *
   - Oj, przepraszam - wymamrotała Klara do osoby, którą trąciła ramieniem. Spostrzegła, że to Kamil.
- O, cześć - przywitał się - czemu wczoraj nie przyszłaś?
- Zapomniałam, przepraszam. A... Konrad jest na mnie o coś zły? - zapytała.
- Nie wiem - odparł wymijająco chłopak - chyba ta 'wczorajsza sprawa' była dla niego ważna. Tyle.
- W końcu nie wiem, czy mam do was przyjść i to załatwimy, czy lepiej nie...
- Umówmy się tak - zaproponował Kamil - jeżeli przekonam Kondzia, żeby się nie złościł i zdecyduje się pójść, to do ciebie zadzwonię, okej?
- No, dobrze - odparła uspokojona Klara.
- Skoro już tu jesteś, to wpisz się na jakieś zajęcia dodatkowe. Ja lecę, narazie - powiedział i skierował się do budynku z sypialniami. Podszedł do swojego pokoju, otworzył drzwi i....

  ~~

Ta dam! Oto nowy rozdzialik. Mamy nadzieję, że się spodobał, choć miłosne intrygi są rodem z romansidła. Ale to niiiic. 
Jeżeli chcecie wiedzieć co zobaczy w swoim pokoju Kamil i czy Kondziu pogodzi się z Klara, czuwajcie! Bo następny rozdział już niedługo. Arrivederci! :3
Kufa! Tak nie może być! Informuj mnie, że coś dopisujesz! Kufa, ja chcę pisać 4 rozdział, patrzę,, a tu już zaczęty 5! xD
A ja chciałam dopisać, że ten, tego, no, niech się moja Wika nie obraża, ale chyba nie przerobię jej na budyń. Tak że, Wiktoria, jeśli to czytasz, to wiedz, że CHYBA zrobię z Ciebie nieśmiałą dziewczynę. xD Nie żaden BUDYŃ. 
Tyle chciałam powiedzieć. Napisać. Wszystko jedno. xD
Więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie serdecznie żałuję i NIE postanawiam poprawy. No, chyba, że zacznę więcej pisać. xD
A tak na marginesie, ja tu wplotę DUUUUŻOOOO zawiłości miłosnych, gdyż jestem świeżo po przeczytaniu "Zmierzchu" i jakoś mnie to tak nastraja.
Aha. Jeszcze coś do Klaudii: tylko please, nie wtrącaj się do wątku K. i W. Mam już pewne plany. xD
Amen.